czwartek, 6 czerwca 2013

Stracić, by zyskać. [NaruHina]



 A więc, witam, witam. ^^
Mój login to Atanih i jestem współautorką tego bloga. :)
Pierwszego oneshot'a chciałam wstawić wczoraj, ale nie starczyło mi
czasu, żeby go napisać. Ogólnie pomysł na oneshot'a napadł mnie, 
gdy, chyba po raz setny, oglądałam film ,,Ruffian" i stworzyłam
po części wzorując się na nim, tą krótką historię. ^^
Mam nadzieję, że się spodoba i liczę na komentarze. :3
Śmiało wytykać mi błędy... xd

~   ~   ~

     Znów zawładnęło nią to wspaniałe, podniecające uczucie. Siedziała na koniu, była w bramce startowej. Za minutę rozpocznie się najważniejszy wyścig w jej życiu. Ten, kto zwycięży, będzie mistrzem świata…
     Jej klacz, Tori1, wygrała każdy wyścig, w którym brała udział. Mało tego, wygrywała je, wyprzedzając innych zawodników o nawet dwadzieścia długości! Mimo, że zwierzę miało tylko trzy lata, już było niesamowite. Mimo wszystko, Secretariat* był najlepszy, ona lub Big Dear** mogła być za nim!
     Ale Hinata nie widziała w niej tylko ,,maszyny do zarabiania pieniędzy”. Pokochała ją. Była dla Hyuugi jak prawdziwa przyjaciółka, nie ważne, że był to „zwykły” koń. Gdy było jej smutno, zawsze przychodziła do stajni, stawała przy boksie Tori i zwierzała się jej. Głównym tematem była jej miłość do blondwłosego chłopaka, który widział w niej tylko przyjaciółkę… E, stop! Przyrzekła sobie, że nie będzie o tym myśleć, zwłaszcza w takiej chwili.
     Komentator zaczął odliczać. Gdy doszedł do ,,jeden”, bramki otworzyły się, a Tori dosłownie z niej wyleciała. Już po paru sekundach rozpędziła się do szaleńczego galopu, mało brakowało, a zmienił by się on w cwał. Klacz była o tyle niesamowita, że potrafiła pokonać, co najmniej, połowę toru cwałem! Bo przecież większość koni rozpędza się najszybciej jak potrafi dopiero pod koniec…
      Ale ogier, z którym się ścigała, nie był zwykłym koniem. Umiejętnościami dorównywał Tori, o ile ich nie przewyższał!
      Hinata galopowała, o ile już nie cwałowała, łeb w łeb z Kaze2, bo tak mistrz wśród ogierów miał na imię. ,,Władał” na nim Omoi3. Poznała gościa chwile przed wyścigiem i był on pewny, że wygra.  Ale Hyuuga sądziła inaczej. Długo przygotowywała się do tego wyścigu. Tak jak jeździec obok, nie ma zamiaru przegrać. Ale zwycięzca może być tylko jeden.
     Kruczowłosa, rozmyślając, nie zauważyła, że Kaze przyśpieszył. Natychmiast przycisnęła swoje łydki, o ile to możliwe, jeszcze bardziej do boków konia i pogoniła dodatkowo klacz batem. Nie robiła tego mocno, była z nią zgrana tak, że nawet bez czynów się rozumiały, ale jednak, wolała mieć pewność.
     Tori przyśpieszyła. Przegoniła Kaze o ledwie dwie długości, ale ważne, że miała przewagę. Niewielką, ale zawsze lepsze to niż nic.
     Hinata nie zdążyła nacieszyć się przewagą. Usłyszała dźwięk podobny do połamania grubej deski. Jej klacz zarżała i zaczęła machać łbem to w górę, to w dół. Dopiero po chwili doszło do niej co się stało. Tori pechowo postawiła nogę i złamała ją, ale nadal biegła dalej, nie zważając na nic. Chciała wygrać…
     Hyuuga natychmiast zaczęła zatrzymywać ją. Jeśli dalej biegłaby to może stać się jej, jak i klaczy, krzywda. Mimo, że używała swoich wszystkich zdolności, koń zatrzymał się dopiero po około stu metrach.
     Gdy zobaczyła, jak jej klacz złamała nogę, niemal straciła nadzieję na ratunek dla niej… Zasłoniła, ze zdziwienia, ręką buzię, a w jej oczach zebrały się łzy. W między czasie do zwierzęcia podbiegły osoby, które wstępnie się nim zajęły, oraz podjechał samochód…
     Zanim wsiadła do pojazdu, powiedziano jej, że koń ma dodatkowo zmiażdżone trzeszczki, a jego szanse przeżycia wynoszą dziesięć procent…  

     Siedziała przed salą, w której operowali Tori. Trwało to dosyć długo, przez co coraz bardziej zaczynała bać się o swoją klacz.
     Nagle z pomieszczenia było słychać wielki hałas, jakby strącanych rzeczy, które spadały na podłogę, i krzyki lekarzy. Po chwili wszystko ucichło, tak nagle, jak się zaczęło. Z pomieszczenia wyszła dosyć młoda, bo około trzydziestoletnia, lekarka. Hinata natychmiast stanęła, a inne osoby w korytarzu zniecierpliwieni patrzyli wyczekująco na blondwłosą (lekarkę). Hyuuga nie przyjechała tutaj sama, nie mogłaby, bo jest niepełnoletnia. Był z nią jej kuzyn i ojciec.
     - Operacja przebiegła pomyślnie – gdy Hyuuga usłyszała słowa lekarki, to od razu w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei. – Ale, niestety, chyba nikt nie mógłby się domyślić, co się stało potem. Klacz wybudziła się wcześniej i najprawdopodobniej myślała, że wyścig nadal trwa. Nie zrobiła nikomu krzywdy, prócz sobie. Złamała sobie nogę, tym razem tylną. Nie możemy dla niej nic zrobić…
     Hinata od razu usiadła na krześle. W jej oczach stanęły łzy, których nie hamowała. Popłakała się, a twarz ukryła za włosami. Lekarka spojrzała na nią ze współczuciem, a potem podeszła do ojca kruczowłosej. Do niej samej podszedł jej kuzyn, Neji, który przytulił ją mocno do siebie i zaczął szeptać słowa pocieszenia.
     Nie pomogło jej to. Wiedząc, że jej klacz musi być uśpiona, wiedząc, że już nigdy nie będzie mogła z nią spędzać czasu… Płakała, bo nie mogła nic innego zrobić. Pytała się samej siebie, czemu wystartowała w tym wyścigu. Gdyby tego nie zrobiła, nic by się nie stało. Tori żyłaby…
     - M…mogę… o-ostatni raz… ją… - nie dokończyła, a lekarka pokiwała twierdząco głową.
     Hinata od razu wstała i poszła do sali. Gdy tylko weszła do pomieszczenia, natychmiast znalazła się przy swojej klaczy i pogłaskała ją po szyi.
     Tori patrzyła na nią TYM wzrokiem. Kruczowłosa niemal rozumiała co ona chce jej przekazać. Przytuliła się do klaczy, a potem szepnęła:
     - Obiecuję, że to zrobię… Dziękuje ci, że zechciałaś się ze mną zaprzyjaźnić i mi zaufać. Nigdy o tobie nie zapomnę. Spotkamy się po drugiej stronie… Żegnaj, Tori.
     Podczas gdy kruczowłosa mówiła, lekarz zrobił zastrzyk klaczy…
     Tori zamknęła swoje oczy.
     I nigdy już ich nie otworzy.

     Klacz pochowano na torze, na którym odbyła swój ostatni wyścig. Mówiono, że jeśli nic nie stałoby się Tori, to wygrałaby. Hinata sądziła inaczej. Jak dla niej, Tori WYGRAŁA.

     Siedziała w pustym boksie konia, niezbyt wiedząc co ze sobą zrobić. Obiecała Tori, że wyjawi swoje uczucia Naruto, ale brakowało jej odwagi. Po niedługim czasie stwierdziła, że dla odpoczynku, pojedzie na krótką przejażdżkę konną.  Albo chociaż na spacer…
     Postanowiła wziąć córkę Tori, Yamę4, na krótką przechadzkę, miała ona ledwie rok. Była jeszcze zbyt młoda, by zacząć ją ujeżdżać.
     Podeszła do boksu konia i zawołała go. Zaciekawiona klacz postawiła pionowo uszy. Hinata uśmiechnęła się. Wiedziała, że Yama przypomina swoją matkę nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania.
     Weszła do środka i na przywitanie dała klaczy przysmak. Założyła jej skórzany kantar, już z liną do trzymania, i wyszła z stajni.
      Po krótkim namyśle stwierdziła, że jeszcze lepiej pójść na padok. Klacz aż rwała się, żeby trochę powariować. Stwierdziła też, że lepiej będzie jeśli odepnie linę od kółka w kantarze. Spokojnie poszła na wyznaczone prze siebie miejsce.
     Usiadła pod jej ulubionym drzewem i przyglądała się Yamie, która dla zabawy zaczepiała inne konie, będące na pastwisku. Uśmiechnęła się szeroko.
     - Widać, że humor ci dopisuje – usłyszała znajomy głos. Spojrzała w stronę, z której dobiegał, i tak jak się spodziewała, zobaczyła uśmiechniętego Naruto, który chwilę później usiadł obok niej. Zarumieniła się lekko.
     - Ile razy mam ci powtarzać, żebyś do mnie tak nie podchodził? – zachichotała.
     - Ojj, przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać – również zaśmiał się.
     Zapadła cisza.
     - Miałem przekazać, że pan Hiashi chce z tobą coś omówić – powiedział niezbyt zadowolony. Widział, że niezbyt układa jej się z ojcem.
     - Olać. Nie mam ochoty z nim rozmawiać – prychnęła, wykazując brak szacunku dla rodzica. Naruto tego nie skomentował.
     - A… masz może… ochotę na spacer…?  - zapytał, zacinając się co chwilę.
    - Um… T-tak… Tylko… Co z Yamą?
    - Oj, nie martw się. Widziałem, jak Neji szedł do stajni. Nic jej się nie stanie – zapewnił. Wiedział, że Hinata traktuje tą klacz ze szczególną troską, dlatego, że jest to córka Tori. – No chodź! – wstał i wziął za rękę kruczowłosą, nie dając dojść jej do słowa.
   - A gdzie tak właściwie pójdziemy? – zadała pytanie. Była cała czerwona, a to chyba dlatego, że blondyn nadal trzymał jej rękę.
   - Na spacer do lasu. Znam takie miejsce, które na pewno ci się spodoba – odpowiedział, nie zwracając zbyt szczególnej uwagi na jej ,,kolorki”.
    Idąc ścieżką, Hinata wsłuchiwała się w odgłosy różnych ptaków. Dzięki temu, miarowo nabierała normalnych kolorów. Śpiew ptaków uspokajał ją.
    Nawet nie zauważyła, a znaleźli się na pięknej, kolorowej łące.  Był tam mały stawek, w którym nawet za dnia rechotały żaby, pojedyncze, małe drzewka oraz dużo różnych zwierząt. Chociażby, po przeciwnej stronie od nich, gdzie łąka zmieniała się w las, pasły się jelenie.
    - Pięknie – szepnęła Hinata, zauroczona widokiem. Nigdy nie pomyślałaby, że tu, w XX wiecznej Anglii istnieją takie miejsca. Kruczowłosa przeprowadziła się tu z woli jej ojca, bo tutaj popularniejsze były wyścigi konne, niż w Japonii. Na początku nie podobało jej się tu. Ale z czasem przekonywała się do tego kraju. A do końca przekonała się, gdy zaprzyjaźniła się z Naruto, który mieszkał tu od zawsze. Jedyne, do czego nie mogła przywyknął, było to, że Anglicy są bardzo otwarci. O wiele bardziej, niż Japończycy. A może to po prostu ludzie z Japonii byli zbyt zamknięci w sobie? Od jakiegoś czasu obstawiała to drugie.
    - Wiedziałem, że spodoba ci się tu – uśmiechnął się. – A teraz… GONISZ! – wrzasnął tak głośno, że jelenie przestraszyły się i natychmiast uciekły do lasu. Kolejny raz przekonała się o tym, jak otwarci są ludzie w tym kraju. Odpowiedziała na uśmiech blondyna i zaczęła go gonić.
     Biegła, próbując go złapać, od jakiś dziesięciu minut. Nadal jej umykał w ostatnim momencie. Według niej przegiął, kiedy wspiął się na dosyć wysokie drzewo, które rosło obok stawu. Żeby na nie wejść trzeba było skoczyć, obrócić się, chwycić gałąź a potem zahaczyć nogą o wystającą, ułamaną gałąź. Potem szło gładko. Postanowiła zaryzykować. Jeśli jej się uda to Naruto nie ma szans, żeby jej uciec.
     Skoczyła, obróciła się, ale nie udało jej się złapać drzewa. Wpadła z głośnym wrzaskiem do wody. Uzumaki, nie mógł opanować śmiechu, widząc, jak kruczowłosa wstała z wody. Z żabą na głowie. Przez to, że tak szaleńczo się śmiał, stracił równowagę i sam wleciał do stawku.
     Hinata podeszła do niego i klepnęła w ramię.
     - Nareszcie, udało mi się ciebie złapać – zaśmiała się.
     - Taa… Ale trochę mi mokro – narzekał.
     - To twoja wina.
     - Jak to moja? – krzyknął cienkim głosem, na co Hyuuga zachichotała.
     - Tak to. Twój pomysł, żeby wejść na to drzewo – oznajmiła, wychodząc z wody.
     - Dobra, wygrałaś… Aleee… - dotknął ją palcem wskazującym w czoło. – Gonisz.
     - Eee… - stała wmurowana, a blondyn uciekł kawałek od niej. – Nie ma mowy – oznajmiła, kładąc się na trawie.
     Uzumaki myśląc, że mówi ona na serio, podszedł do niej i usiadł obok. Chwilę później, Hinata zerwała się, klepnęła Naruto i uciekła.
     Blondyn uśmiechnął się i zaczął z zapałem ją gonić. Gdy był już blisko, bo jakieś dwa metry od niej, Hyuuga nagle stanęła. Nie mogąc tego przewidzieć, wpadł na nią, a podczas upadku ,,zamienili się miejscami”, przez co Hinata wylądowała na nim.
     Twarze mieli niebezpiecznie blisko siebie. Patrzyli sobie prosto w oczy. Kruczowłosa zarumieniła się i pomyślała, że teraz ma szanse, żeby TO zrobić.
     Zebrała w sobie całą odwagę i niepewnie złączyła jego usta ze swoimi. Patrzył na nią zdziwiony, ale po chwili oddał pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny.
     Przerwali go dopiero, gdy zabrakło im tchu.
     Hinata zarumieniła się i skierowała swój wzrok gdzieś indziej, niż niebieskie oczy Uzumakiego.
     - Muszę ci coś powiedzieć… - wyszeptała i nie czekając na cokolwiek, mówiła dalej. – Chciałam powiedzieć ci to od dawna. Ale zawsze, gdy miałam to zrobić, moja odwaga uciekała dosłownie na drugi koniec świata. Naruto… K-kocham cię… Nawet nie wiem jak długo… - skończyła i zarumieniła się, o ile to możliwe, jeszcze bardziej.
     Naruto, słysząc, co mówi do niego Hyuuga, oniemiał. Sam od dawna żywił do przyjaciółki uczucie, ale nie chciał niszczyć ich przyjaźni…
     Spojrzał na nieśmiało wyczekujące odpowiedzi, oczy Hinaty. Uśmiechnął się do niej i przytulił ją do siebie, gdy zobaczył, jak zbierają się w niej łzy.
    - Hinata, również cię kocham – wyszeptał, a Hyuuga zaczęła szlochać.
    - Ojj, no… Nie płacz.
    - To łzy szczęścia – powiedziała, a on przytulił ją do siebie jeszcze bardziej. Kruczowłosa odwzajemniła uścisk.
    Po jakimś czasie wstali i ruszyli do domu…
    Hinacie oberwało się za to, że nie przyszła, ale niespecjalnie się tym przejęła.
    Nic nie mogło zniszczyć szczęścia, jakie uzyskała, gdy Uzumaki powiedział jej, że też ją kocha…

    Następnego dnia, z samego rana, stali nad grobem Tori. Hinata chciała pożegnać się z nią oraz zanieść kwiaty.
     - Będę za nią tęsknić – szepnęła kruczowłosa.
     - Wyobraź sobie, że Tori nadal pędzi przez tor.
     - Nie muszę tego robić. Ona nadal tu biegnie. Słyszę ją – oznajmił, uśmiechając się lekko. – Naruto?
     - Hm?
     - Jeśli konie idą po śmierci gdzieś indziej, niż ludzie, to ja zrobię wszystko, żeby mimo to, pójść tam gdzie one. I ciebie też chcę tam zabrać, nie będziesz zły? – zaśmiała się, co Uzumaki zaraz ,,pochwycił”.
     - No jasne, że nie. Chcę być przy tobie zawsze i wszędzie – przyciągnął ją do siebie, a chwilę później pocałował. – Kocham cię.
     - Ja ciebie bardziej – zachichotała słodko.
     - Osz ty… Znowu zaczynasz? – wspomniał ich powrót do domu, kiedy ,,kłócili się” o to, kto kogo kocha bardziej.
     - Oj tam, oj tam – powiedziała, a z daleka słychać było wołanie Neji’ego. Musieli wracać.
     - Idziesz? – zapytał blondyn widząc, że Hinata nie ruszyła się z miejsca.
     Spojrzała ona ostatni, dzisiejszego dnia, raz na grób konia. Podziękowała w duszy Tori, za to, że dzięki niej nareszcie zebrała odwagę, żeby wyznać swoje uczucia Naruto.
      Odwróciła się w stronę blondyna, chwyciła go za rękę i razem ruszyli w stronę samochodu.

I można z tej historii wyciągnąć morał: Stracenie czegoś, może ciebie przekonać, by zrobić rzecz, do której długo się zbierałeś. Ale doceniaj to, co masz!

v   

1Tori (jap.) - ptak
2Kaze (jap.) - wiatr
3Omoi (jap.) – ciężki
4Yama (jap.) - góra

*Secretariat – najszybszy ogier wyścigowy. Zdobył wiele nagród i ustanowił rekordy. Jednym z nich jest chociażby klasyczny bieg na 2000 metrów w Kentucky Derby. Ustanowił rekordowy czas – 59,40 sekund – uzyskał go na torze Churchill Downs i nie został on pobity od 1973 roku.
**Big Dear – japoński ogier wyścigowy. Zwyciężał (z tego co mi wiadomo) nie przerwanie przez 2 lata. Informacji zbyt dużo nie mam. Co więcej, nie ma na jego temat żadnych informacji w Internecie.

~   ~   ~ 

Na koniec chcę jeszcze dodać, ze oneshoty będę dodawać raz na jakiś miesiąc.
Przepraszam, że tak długo będziecie musieli na nie czekać. ^^"

6 komentarzy:

  1. No to ja będę pierwsza i powiem Ci moją opinię! Dziewczyno kocham twoje opowiadania! To było takie smutne z Tori ;( Ale mam nadzieję, że Hinata i tak nie przestanie startować w wyścigach! A to z tą żabą tym to mnie zaskoczyłaś xD I tak było w tym filmie?! Heh muszę pooglądać xD No nic. Pozdrawiam Cię serdecznie Atanih.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie. Tylko motyw wzięłam z filmu... xd
      Oh, ja to się nawet wysłowić nie umiem, a zabrałam się za pisanie opowiadań... Ze mną jest coś nie tak...

      Usuń
  2. notka...słów mi brak żeby to opisać... czekam na next'a dattebane...

    OdpowiedzUsuń
  3. zajebiste! Połączyłaś dwie rzeczy które kocham! KONIE i NaruHina. A ta wzmianka o Sekretariacie?! Łza mi sie w oku zakręciła bo oglądałam film o tym koniu. Po prostu boskie opo! Mam nadzieje że jeszcze napiszesz coś takiego! Oby weny ci dopisała.pozdrawiam i nara

    OdpowiedzUsuń
  4. 20 yrs old Executive Secretary Annadiane Ertelt, hailing from Frontier enjoys watching movies like Doppelganger and Jewelry making. Took a trip to The Sundarbans and drives a Econoline E150. ich strona

    OdpowiedzUsuń