Mój login to Atanih i jestem współautorką tego bloga. :)
Pierwszego oneshot'a chciałam wstawić wczoraj, ale nie starczyło mi
czasu, żeby go napisać. Ogólnie pomysł na oneshot'a napadł mnie,
gdy, chyba po raz setny, oglądałam film ,,Ruffian" i stworzyłam
po części wzorując się na nim, tą krótką historię. ^^
Mam nadzieję, że się spodoba i liczę na komentarze. :3
Śmiało wytykać mi błędy... xd
~ ~ ~
Znów zawładnęło nią to wspaniałe,
podniecające uczucie. Siedziała na koniu, była w bramce startowej. Za minutę
rozpocznie się najważniejszy wyścig w jej życiu. Ten, kto zwycięży, będzie
mistrzem świata…
Jej klacz, Tori1, wygrała każdy
wyścig, w którym brała udział. Mało tego, wygrywała je, wyprzedzając innych
zawodników o nawet dwadzieścia długości! Mimo, że zwierzę miało tylko trzy
lata, już było niesamowite. Mimo wszystko, Secretariat* był najlepszy, ona lub
Big Dear** mogła być za nim!
Ale Hinata nie widziała w niej tylko
,,maszyny do zarabiania pieniędzy”. Pokochała ją. Była dla Hyuugi jak prawdziwa
przyjaciółka, nie ważne, że był to „zwykły” koń. Gdy było jej smutno, zawsze
przychodziła do stajni, stawała przy boksie Tori i zwierzała się jej. Głównym
tematem była jej miłość do blondwłosego chłopaka, który widział w niej tylko
przyjaciółkę… E, stop! Przyrzekła sobie, że nie będzie o tym myśleć, zwłaszcza
w takiej chwili.
Komentator zaczął odliczać. Gdy doszedł do
,,jeden”, bramki otworzyły się, a Tori dosłownie z niej wyleciała. Już po paru
sekundach rozpędziła się do szaleńczego galopu, mało brakowało, a zmienił by
się on w cwał. Klacz była o tyle niesamowita, że potrafiła pokonać, co
najmniej, połowę toru cwałem! Bo przecież większość koni rozpędza się najszybciej
jak potrafi dopiero pod koniec…
Ale ogier, z którym się ścigała, nie był
zwykłym koniem. Umiejętnościami dorównywał Tori, o ile ich nie przewyższał!
Hinata galopowała, o ile już nie
cwałowała, łeb w łeb z Kaze2, bo tak mistrz wśród ogierów miał na
imię. ,,Władał” na nim Omoi3. Poznała gościa chwile przed wyścigiem
i był on pewny, że wygra. Ale Hyuuga
sądziła inaczej. Długo przygotowywała się do tego wyścigu. Tak jak jeździec
obok, nie ma zamiaru przegrać. Ale zwycięzca może być tylko jeden.
Kruczowłosa, rozmyślając, nie zauważyła,
że Kaze przyśpieszył. Natychmiast przycisnęła swoje łydki, o ile to możliwe,
jeszcze bardziej do boków konia i pogoniła dodatkowo klacz batem. Nie robiła
tego mocno, była z nią zgrana tak, że nawet bez czynów się rozumiały, ale
jednak, wolała mieć pewność.
Tori przyśpieszyła. Przegoniła Kaze o
ledwie dwie długości, ale ważne, że miała przewagę. Niewielką, ale zawsze
lepsze to niż nic.
Hinata nie zdążyła nacieszyć się przewagą.
Usłyszała dźwięk podobny do połamania grubej deski. Jej klacz zarżała i zaczęła
machać łbem to w górę, to w dół. Dopiero po chwili doszło do niej co się stało.
Tori pechowo postawiła nogę i złamała ją, ale nadal biegła dalej, nie zważając
na nic. Chciała wygrać…
Hyuuga natychmiast zaczęła zatrzymywać ją.
Jeśli dalej biegłaby to może stać się jej, jak i klaczy, krzywda. Mimo, że
używała swoich wszystkich zdolności, koń zatrzymał się dopiero po około stu metrach.
Gdy zobaczyła, jak jej klacz złamała nogę,
niemal straciła nadzieję na ratunek dla niej… Zasłoniła, ze zdziwienia, ręką
buzię, a w jej oczach zebrały się łzy. W między czasie do zwierzęcia podbiegły
osoby, które wstępnie się nim zajęły, oraz podjechał samochód…
Zanim wsiadła do pojazdu, powiedziano jej,
że koń ma dodatkowo zmiażdżone trzeszczki, a jego szanse przeżycia wynoszą
dziesięć procent…
Siedziała przed salą, w której operowali
Tori. Trwało to dosyć długo, przez co coraz bardziej zaczynała bać się o swoją
klacz.
Nagle z pomieszczenia było słychać wielki
hałas, jakby strącanych rzeczy, które spadały na podłogę, i krzyki lekarzy. Po
chwili wszystko ucichło, tak nagle, jak się zaczęło. Z pomieszczenia wyszła
dosyć młoda, bo około trzydziestoletnia, lekarka. Hinata natychmiast stanęła, a
inne osoby w korytarzu zniecierpliwieni patrzyli wyczekująco na blondwłosą
(lekarkę). Hyuuga nie przyjechała tutaj sama, nie mogłaby, bo jest
niepełnoletnia. Był z nią jej kuzyn i ojciec.
- Operacja przebiegła pomyślnie – gdy Hyuuga
usłyszała słowa lekarki, to od razu w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei.
– Ale, niestety, chyba nikt nie mógłby się domyślić, co się stało potem. Klacz
wybudziła się wcześniej i najprawdopodobniej myślała, że wyścig nadal trwa. Nie
zrobiła nikomu krzywdy, prócz sobie. Złamała sobie nogę, tym razem tylną. Nie
możemy dla niej nic zrobić…
Hinata od razu usiadła na krześle. W jej
oczach stanęły łzy, których nie hamowała. Popłakała się, a twarz ukryła za
włosami. Lekarka spojrzała na nią ze współczuciem, a potem podeszła do ojca
kruczowłosej. Do niej samej podszedł jej kuzyn, Neji, który przytulił ją mocno
do siebie i zaczął szeptać słowa pocieszenia.
Nie pomogło jej to. Wiedząc, że jej klacz
musi być uśpiona, wiedząc, że już nigdy nie będzie mogła z nią spędzać czasu…
Płakała, bo nie mogła nic innego zrobić. Pytała się samej siebie, czemu
wystartowała w tym wyścigu. Gdyby tego nie zrobiła, nic by się nie stało. Tori
żyłaby…
- M…mogę… o-ostatni raz… ją… - nie
dokończyła, a lekarka pokiwała twierdząco głową.
Hinata od razu wstała i poszła do sali.
Gdy tylko weszła do pomieszczenia, natychmiast znalazła się przy swojej klaczy
i pogłaskała ją po szyi.
Tori patrzyła na nią TYM wzrokiem.
Kruczowłosa niemal rozumiała co ona chce jej przekazać. Przytuliła się do
klaczy, a potem szepnęła:
- Obiecuję, że to zrobię… Dziękuje ci, że
zechciałaś się ze mną zaprzyjaźnić i mi zaufać. Nigdy o tobie nie zapomnę.
Spotkamy się po drugiej stronie… Żegnaj, Tori.
Podczas gdy kruczowłosa mówiła, lekarz
zrobił zastrzyk klaczy…
Tori zamknęła swoje oczy.
I nigdy już ich nie otworzy.
Klacz pochowano na torze, na którym odbyła
swój ostatni wyścig. Mówiono, że jeśli nic nie stałoby się Tori, to wygrałaby.
Hinata sądziła inaczej. Jak dla niej, Tori WYGRAŁA.
Siedziała w pustym boksie konia, niezbyt
wiedząc co ze sobą zrobić. Obiecała Tori, że wyjawi swoje uczucia Naruto, ale
brakowało jej odwagi. Po niedługim czasie stwierdziła, że dla odpoczynku,
pojedzie na krótką przejażdżkę konną. Albo chociaż na spacer…
Postanowiła wziąć córkę Tori, Yamę4,
na krótką przechadzkę, miała ona ledwie rok. Była jeszcze zbyt młoda, by zacząć
ją ujeżdżać.
Podeszła do boksu konia i zawołała go.
Zaciekawiona klacz postawiła pionowo uszy. Hinata uśmiechnęła się. Wiedziała,
że Yama przypomina swoją matkę nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania.
Weszła do środka i na przywitanie dała
klaczy przysmak. Założyła jej skórzany kantar, już z liną do trzymania, i
wyszła z stajni.
Po krótkim namyśle stwierdziła, że
jeszcze lepiej pójść na padok. Klacz aż rwała się, żeby trochę powariować.
Stwierdziła też, że lepiej będzie jeśli odepnie linę od kółka w kantarze.
Spokojnie poszła na wyznaczone prze siebie miejsce.
Usiadła pod jej ulubionym drzewem i
przyglądała się Yamie, która dla zabawy zaczepiała inne konie, będące na
pastwisku. Uśmiechnęła się szeroko.
- Widać, że humor ci dopisuje – usłyszała znajomy
głos. Spojrzała w stronę, z której dobiegał, i tak jak się spodziewała,
zobaczyła uśmiechniętego Naruto, który chwilę później usiadł obok niej. Zarumieniła
się lekko.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś do mnie
tak nie podchodził? – zachichotała.
- Ojj, przepraszam. Nie mogłem się
powstrzymać – również zaśmiał się.
Zapadła cisza.
- Miałem przekazać, że pan Hiashi chce z
tobą coś omówić – powiedział niezbyt zadowolony. Widział, że niezbyt układa jej
się z ojcem.
- Olać. Nie mam ochoty z nim rozmawiać –
prychnęła, wykazując brak szacunku dla rodzica. Naruto tego nie skomentował.
- A… masz może… ochotę na spacer…? - zapytał, zacinając się co chwilę.
- Um… T-tak… Tylko… Co z Yamą?
- Oj, nie martw się. Widziałem, jak Neji
szedł do stajni. Nic jej się nie stanie – zapewnił. Wiedział, że Hinata
traktuje tą klacz ze szczególną troską, dlatego, że jest to córka Tori. – No chodź!
– wstał i wziął za rękę kruczowłosą, nie dając dojść jej do słowa.
- A gdzie tak właściwie pójdziemy? – zadała
pytanie. Była cała czerwona, a to chyba dlatego, że blondyn nadal trzymał jej
rękę.
- Na spacer do lasu. Znam takie miejsce,
które na pewno ci się spodoba – odpowiedział, nie zwracając zbyt szczególnej
uwagi na jej ,,kolorki”.
Idąc ścieżką, Hinata wsłuchiwała się w
odgłosy różnych ptaków. Dzięki temu, miarowo nabierała normalnych kolorów.
Śpiew ptaków uspokajał ją.
Nawet nie zauważyła, a znaleźli się na
pięknej, kolorowej łące. Był tam mały
stawek, w którym nawet za dnia rechotały żaby, pojedyncze, małe drzewka oraz
dużo różnych zwierząt. Chociażby, po przeciwnej stronie od nich, gdzie łąka zmieniała
się w las, pasły się jelenie.
-
Pięknie – szepnęła Hinata, zauroczona widokiem. Nigdy nie pomyślałaby, że tu, w
XX wiecznej Anglii istnieją takie miejsca. Kruczowłosa przeprowadziła się tu z
woli jej ojca, bo tutaj popularniejsze były wyścigi konne, niż w Japonii. Na
początku nie podobało jej się tu. Ale z czasem przekonywała się do tego kraju.
A do końca przekonała się, gdy zaprzyjaźniła się z Naruto, który mieszkał tu od
zawsze. Jedyne, do czego nie mogła przywyknął, było to, że Anglicy są bardzo
otwarci. O wiele bardziej, niż Japończycy. A może to po prostu ludzie z Japonii
byli zbyt zamknięci w sobie? Od jakiegoś czasu obstawiała to drugie.
- Wiedziałem, że spodoba ci się tu – uśmiechnął
się. – A teraz… GONISZ! – wrzasnął tak głośno, że jelenie przestraszyły się i
natychmiast uciekły do lasu. Kolejny raz przekonała się o tym, jak otwarci są
ludzie w tym kraju. Odpowiedziała na uśmiech blondyna i zaczęła go gonić.
Biegła, próbując go złapać, od jakiś
dziesięciu minut. Nadal jej umykał w ostatnim momencie. Według niej przegiął,
kiedy wspiął się na dosyć wysokie drzewo, które rosło obok stawu. Żeby na nie
wejść trzeba było skoczyć, obrócić się, chwycić gałąź a potem zahaczyć nogą o
wystającą, ułamaną gałąź. Potem szło gładko. Postanowiła zaryzykować. Jeśli jej
się uda to Naruto nie ma szans, żeby jej uciec.
Skoczyła, obróciła się, ale nie udało jej
się złapać drzewa. Wpadła z głośnym wrzaskiem do wody. Uzumaki, nie mógł
opanować śmiechu, widząc, jak kruczowłosa wstała z wody. Z żabą na głowie.
Przez to, że tak szaleńczo się śmiał, stracił równowagę i sam wleciał do
stawku.
Hinata podeszła do niego i klepnęła w
ramię.
- Nareszcie, udało mi się ciebie złapać –
zaśmiała się.
- Taa… Ale trochę mi mokro – narzekał.
- To twoja wina.
- Jak to moja? – krzyknął cienkim głosem,
na co Hyuuga zachichotała.
- Tak to. Twój pomysł, żeby wejść na to
drzewo – oznajmiła, wychodząc z wody.
- Dobra, wygrałaś… Aleee… - dotknął ją
palcem wskazującym w czoło. – Gonisz.
- Eee… - stała wmurowana, a blondyn uciekł
kawałek od niej. – Nie ma mowy – oznajmiła, kładąc się na trawie.
Uzumaki myśląc, że mówi ona na serio, podszedł
do niej i usiadł obok. Chwilę później, Hinata zerwała się, klepnęła Naruto i
uciekła.
Blondyn uśmiechnął się i zaczął z zapałem
ją gonić. Gdy był już blisko, bo jakieś dwa metry od niej, Hyuuga nagle
stanęła. Nie mogąc tego przewidzieć, wpadł na nią, a podczas upadku ,,zamienili
się miejscami”, przez co Hinata wylądowała na nim.
Twarze mieli niebezpiecznie blisko siebie.
Patrzyli sobie prosto w oczy. Kruczowłosa zarumieniła się i pomyślała, że teraz
ma szanse, żeby TO zrobić.
Zebrała w sobie całą odwagę i niepewnie
złączyła jego usta ze swoimi. Patrzył na nią zdziwiony, ale po chwili oddał pocałunek,
który stawał się coraz bardziej namiętny.
Przerwali go dopiero, gdy zabrakło im
tchu.
Hinata zarumieniła się i skierowała swój
wzrok gdzieś indziej, niż niebieskie oczy Uzumakiego.
- Muszę ci coś powiedzieć… - wyszeptała i
nie czekając na cokolwiek, mówiła dalej. – Chciałam powiedzieć ci to od dawna.
Ale zawsze, gdy miałam to zrobić, moja odwaga uciekała dosłownie na drugi
koniec świata. Naruto… K-kocham cię… Nawet nie wiem jak długo… - skończyła i
zarumieniła się, o ile to możliwe, jeszcze bardziej.
Naruto, słysząc, co mówi do niego Hyuuga,
oniemiał. Sam od dawna żywił do przyjaciółki uczucie, ale nie chciał niszczyć
ich przyjaźni…
Spojrzał na nieśmiało wyczekujące
odpowiedzi, oczy Hinaty. Uśmiechnął się do niej i przytulił ją do siebie, gdy
zobaczył, jak zbierają się w niej łzy.
- Hinata, również cię kocham – wyszeptał, a
Hyuuga zaczęła szlochać.
- Ojj, no… Nie płacz.
- To łzy szczęścia – powiedziała, a on
przytulił ją do siebie jeszcze bardziej. Kruczowłosa odwzajemniła uścisk.
Po jakimś czasie wstali i ruszyli do domu…
Hinacie oberwało się za to, że nie
przyszła, ale niespecjalnie się tym przejęła.
Nic nie mogło zniszczyć szczęścia, jakie
uzyskała, gdy Uzumaki powiedział jej, że też ją kocha…
Następnego dnia, z samego rana, stali nad
grobem Tori. Hinata chciała pożegnać się z nią oraz zanieść kwiaty.
- Będę za nią tęsknić – szepnęła
kruczowłosa.
- Wyobraź sobie, że Tori nadal pędzi przez
tor.
- Nie muszę tego robić. Ona nadal tu
biegnie. Słyszę ją – oznajmił, uśmiechając się lekko. – Naruto?
- Hm?
- Jeśli konie idą po śmierci gdzieś
indziej, niż ludzie, to ja zrobię wszystko, żeby mimo to, pójść tam gdzie one. I
ciebie też chcę tam zabrać, nie będziesz zły? – zaśmiała się, co Uzumaki zaraz
,,pochwycił”.
- No jasne, że nie. Chcę być przy tobie
zawsze i wszędzie – przyciągnął ją do siebie, a chwilę później pocałował. –
Kocham cię.
- Ja ciebie bardziej – zachichotała słodko.
- Osz ty… Znowu zaczynasz? – wspomniał ich
powrót do domu, kiedy ,,kłócili się” o to, kto kogo kocha bardziej.
- Oj tam, oj tam – powiedziała, a z daleka
słychać było wołanie Neji’ego. Musieli wracać.
- Idziesz? – zapytał blondyn widząc, że
Hinata nie ruszyła się z miejsca.
Spojrzała ona ostatni, dzisiejszego dnia,
raz na grób konia. Podziękowała w duszy Tori, za to, że dzięki niej nareszcie zebrała
odwagę, żeby wyznać swoje uczucia Naruto.
Odwróciła się w stronę blondyna, chwyciła
go za rękę i razem ruszyli w stronę samochodu.
I można z tej historii wyciągnąć morał: Stracenie czegoś, może ciebie przekonać, by zrobić rzecz, do której
długo się zbierałeś. Ale doceniaj to, co masz!
v
1Tori
(jap.) - ptak
2Kaze
(jap.) - wiatr
3Omoi
(jap.) – ciężki
4Yama
(jap.) - góra
*Secretariat
– najszybszy ogier wyścigowy. Zdobył wiele nagród i ustanowił rekordy. Jednym z
nich jest chociażby klasyczny bieg na 2000 metrów w Kentucky Derby. Ustanowił
rekordowy czas – 59,40 sekund – uzyskał go na torze Churchill Downs i nie
został on pobity od 1973 roku.
**Big Dear –
japoński ogier wyścigowy. Zwyciężał (z tego co mi wiadomo) nie przerwanie przez
2 lata. Informacji zbyt dużo nie mam. Co więcej, nie ma na jego temat żadnych
informacji w Internecie.
~ ~ ~
Na koniec chcę jeszcze dodać, ze oneshoty będę dodawać raz na jakiś miesiąc.
Przepraszam, że tak długo będziecie musieli na nie czekać. ^^"
No to ja będę pierwsza i powiem Ci moją opinię! Dziewczyno kocham twoje opowiadania! To było takie smutne z Tori ;( Ale mam nadzieję, że Hinata i tak nie przestanie startować w wyścigach! A to z tą żabą tym to mnie zaskoczyłaś xD I tak było w tym filmie?! Heh muszę pooglądać xD No nic. Pozdrawiam Cię serdecznie Atanih.
OdpowiedzUsuńNie, nie. Tylko motyw wzięłam z filmu... xd
UsuńOh, ja to się nawet wysłowić nie umiem, a zabrałam się za pisanie opowiadań... Ze mną jest coś nie tak...
notka...słów mi brak żeby to opisać... czekam na next'a dattebane...
OdpowiedzUsuńzajebiste! Połączyłaś dwie rzeczy które kocham! KONIE i NaruHina. A ta wzmianka o Sekretariacie?! Łza mi sie w oku zakręciła bo oglądałam film o tym koniu. Po prostu boskie opo! Mam nadzieje że jeszcze napiszesz coś takiego! Oby weny ci dopisała.pozdrawiam i nara
OdpowiedzUsuń20 yrs old Executive Secretary Annadiane Ertelt, hailing from Frontier enjoys watching movies like Doppelganger and Jewelry making. Took a trip to The Sundarbans and drives a Econoline E150. ich strona
OdpowiedzUsuńkancelaria adwokacka rzeszow
OdpowiedzUsuń