wtorek, 30 lipca 2013

Weteran ( ItaSaku) cz. 1

Wszystkie wspomnienia z ostatniego roku, są zabarwione czerwonym kolorem krwi i cholernym smrodem śmierci, która unosiła się nad ciałami tych których zabiłem. Miesiąc temu wróciłem z wojny, wojny która jeszcze jakiś czas temu przyprawiała mnie o nagłą fascynację i przypływ adrenaliny, dziś jest dla mnie koszmarem z najczarniejszych snów. 

Jestem młodym żołnierzem, a może nim byłem?, teraz czuję się jak starzec po tym wszystkim co zrobiłem i przeżyłem. Zabijałem bez wahania, w końcu tego od nas wymagano, byliśmy zwykłymi pionkami którzy za wszelką cenę musieli wypełniać rozkazy. Wspomnienia, teraz nimi żyje, są bolesne i przerażające. Każdej nocy widzę ludzi których pozbawiłem życia. Ich przeźroczyste ciała unosiły się nade mną, wyrazy twarzy były przerażające i zapłakane, aż sam nie wierzyłem że byłem zdolny do tego wszystkiego co im robiliśmy.

Wielka wojna Japonii z Chinami, zakończyła się naszą porażką, Chińczycy byli silniejsi, a najgorsze było po wszystkim. Oby dwa te państwa podpisali traktat pokojowy, dla nich nie miało znaczenia że mordowaliśmy się wzajemnie, dla nich to była jedynie sprawa polityczna.

Leżałem w łóżku cały zlany, zimnym potem, tak było za każdym razem, nie mogłem się temu przeciwstawić, wyrzuty były silniejsze ode mnie. Wiedziałem że nie ja jeden tak to przeżywam, było nas wielu, tylko oni w przeciwieństwie do mnie, nie bali się poprosić o pomoc.

Wstałem i zrobiłem sobie śniadanie, następnie prysznic i jak co dzień wyjście do sklepu na zakupy. Spotykałem sąsiadów, którzy nigdy nie poznali po mnie że coś mnie gnębi. Zawsze starałem się uśmiechać i życzyć im miłego dnia. Za nim doszedłem do marketu, coś innego rzuciło się w moje oczy. Wielki napis na zielono 'Ośrodek pomagający Weteranom', może i nim nie byłem, ale tak właśnie się czułem. Zawahałem się stawiając krok w stronę pomocy i wtedy zobaczyłem ją. Młoda, różowo-włosa dziewczyna, powolnym krokiem przekraczała próg drzwi. Czyżby tam pracowała?. Swoim spokojnym wyrazem twarzy, sprawiła że i ja stałem się spokojniejszy. Postanowiłem to zrobić. Ruszyłem za nią.

Wszedłem do środka, podłogi położone były w kafelkach o dość ładnym wzorze, Na ścianach jasne panele, ośrodek wyglądał na bardzo zadbany, ale nie widziałem nikogo w recepcji. Postanowiłem iść przed siebie, zdawałem sobie sprawę że potrzebuje pomocy, ale nie chciałem jej do siebie dopuścić.
Skręciłem w prawo, skąd słychać był damski głos, stanąłem przed drzwiami i zza szybki obserwowałem spotkanie jakiejś grupy mężczyzn, prowadziła je właśnie ta dziewczyna.

Stałem przez chwilę wsłuchując się w to co mówi, trwał bym dalej w tym stanie, gdyby nie czyjaś dłoń na moim ramieniu.

-Przepraszam, co pan tu robi?

Spojrzałem na blondynkę z niebieskimi oczyma, wpatrywała się we mnie z taką samą ciekawością co ja.

-Przyszedł pan na spotkanie, organizowane przez Sakurę?

-Sakurę?

Zapytałem się ciekawy osoby której imię wypowiedziała.

-Tak, tej dziewczyny, która prowadzi zajęcia za tymi drzwiami.

Wskazała palcem na drzwi za mną. A więc nazywa się Sakura, ciekawe imię.

-Niech się pan nie waha.

Chwyciła mnie pod ramię i dosłownie wciągnęła do sali. Wszyscy spojrzeli w naszą stronę, ona również, przez chwilę widać było po niej że się nad czymś zastanawiała, ale po chwili skierowała do mnie swój uśmiech.

-Ino, dziękuję za przyprowadzenie tego pana.

Podeszła do mnie i podała swoją dłoń, nie wiem dlaczego ale przyjąłem ją serdecznie. Podprowadziła mnie do krzesła na którym spocząłem, siedziałem obok starszego mężczyzny, który wyraźnie wsłuchiwał się w słowa dziewczyny. Mój wzrok był skupiony wyłącznie na niej i jej słowach.

-Dziękuję wam za wasze zwierzenia, ale chciałabym poznać chociaż imię naszego nowego gościa. 

Mógłbyś się przedstawić?

Wpatrywała się we mnie, wstałem i odwdzięczyłem jej się swoim spojrzeniem.

-Itachi Uchicha, tak się nazywam.

Podeszła do mnie i kolejny raz się uśmiechnęła.

-Witaj Itachi, nazywam się Sakura Haruno i chciałabym się dowiedzieć czegoś o tobie, mógłbyś mi zdradzić cokolwiek?

-Uczestniczyłem w wojnie Japońsko-chińskiej.

To wszystko, nic więcej nie zamierzałem jej mówić, jednak ona o więcej nie pytała. Dotknęła mojego ramienia i lekko je ścisnęła, najwyraźniej wiele słyszała o tej wojnie i nie chciała niczego więcej ze mnie wyduszać, była wyrozumiała.

Meeting trwał półtorej godziny, wszyscy zaczynali się rozchodzić, jednak Sakura poprosiła żebym zaczekał, zrobiłem to. Kiedy byliśmy sami w sali, znów do mnie podeszła, miała smutny wyraz twarzy i co kilka sekund przegryzała nerwowo wargi.

-Dlaczego chciałaś żebym zaczekał?

-Ja, ja w tej wojnie straciłam ojca.

Przyglądałem się jej uważnie, by po chwili ujrzeć jej łzy na policzkach.

-Sakura...

-Walczył, tak samo jak ty, chcę usłyszeć o tej wojnie.

Jednak myliłem się, nic o niej nie wiedziała, a ja wiedziałem wszystko, tylko co w tym wypadku powinienem zrobić?

Dotknęła dłonią mojego policzka, jej wzrok był błagający. Nie potrafiłem na to patrzeć.

-Dobrze, ale nie tutaj.

Napisałem na kartce swój adres i wsadziłem w jej dłoń. Na jej twarzy malował się wyraz wdzięczności. Wiedziałem że tymi rozmowami możemy sobie wspólnie pomóc.
Znów leżałem cały mokry od potu, kolejny koszmar zamotał w moim śnie. Wstałem i chciałem wziąć zimny prysznic, odwiódł mnie jednak od tego dzwonek do drzwi. Spojrzałem na zegarek, była siódma rano, kto to może być.

Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją.

-Sakura?

-Przepraszam że tak z rana cię budzę, ale o 9-tej zaczynam pracę.

Spuściła głowę w dół, zrozumiałem że powodem tego był mój ubiór. Miałem na sobie jedynie spodnie dresowe, zaczepione na biodrach, oprócz tego byłem cały mokry. Włosy rozpuszczone przylegały do mojego ciała, a ona najzwyczajniej w świecie się rumieniła.

Dotknąłem palcem wskazującym jej podbródka by na mnie spojrzała, następnie gestem ręki zaprosiłem ją do środka, po czym zamknąłem za nią drzwi.

-Wezmę szybki prysznic, a ty się rozgość.

Kiwnęła głową na znak zgody, a ja ją zostawiłem samą.

Szybki prysznic, tak naprawdę okazał się być błyskawicznym. Chciałem posłuchać historii jej ojca, która dramatycznie wpłynęła na nią. Zastanawiałem się nad nazwiskiem, Haruno. Coś mi to mówiło, ale nie mogłem sobie przypomnieć. Kilka minut i byłem gotowy, tym razem zakładając na siębie nie tylko spodnie ale i koszulkę. Wszedłem do salonu w którym ją zostawiłem. Stała przy antycznym kredensie a w ręku trzymała zdjęcie na którym byłem ja jako dziecko i moja rodzina. Głęboko nad czymś myślała, nie chciałem jej przerywać, więc oparłem się ramieniem o futrynę drzwi i spokojnie czekałem. Przejechała palcem po postaci mojego ojca, schyliła głowę i przytuliła zdjęcie do piersi, musiałem interweniować.

-Sakura.

-Itachi, przepraszam.

Spłoszona moją obecnością postawiła fotografię na swoje miejsce i usiadła na fotelu.

-Ja...

-Za co mnie przepraszałaś?

Zamilkła. Jej ojciec zginął na wojnie, mój żyje, tego jej brakuje. 

Może mój ból nie jest największym na świecie?, może ona cierpi bardziej?. Ja tam byłem, ona nie, ja liczyłem się ze stratą a ona miała nadzieję..

Podszedłem do niej i kucnąłem dotykając dłonią jej kolana. Płakała. Czy przez to że jej ojciec oddał życie za ojczyznę, ona musi tak cierpieć?

Spojrzała na mnie, jej zielone tęczówki tonęły we łzach, policzki było mokre od tworzących się kilku ścieżek na raz, spływając po brodzie i kapiąc na koszulkę. Mimo płaczu, i bólu jaki w niej tkwił, wydawała się być zupełnie spokojna. 


-Itachi, jak tam było?

Mimo smutku, chciała wiedzieć, w jakim miejscu jej ojciec słóżył. Ból chwycił również moje serce, jak miałem jej to powiedzieć?, jak miałem zdradzić jej prawdę?. Jednak nie mogłem okłamać, nie potrafiłbym.

Wstałem, i podszedłem do okna. Przez chwilę się zastanawiałem, jak opisać jej to aby zrozumiała. Interesowało mnie coś jeszcze nim przedstawię jej prawdę.

-Jak się nazywał twój ojciec?

-Akito, Akito Haruno.

Zdrętwiałem, to stąd znam jego nazwisko. Akito Haruno był bohaterem, uratował mnie samemu polegając na polu bitwy. To jego córka?

Odwróciłem się w jej stronę z pytaniem, dlaczego los krzyżuje nasze ścieżki?, czy powinienem pokutować jeszcze bardziej?, w końcu to ja miałem być martwy nie on. Jak jej to powiedzieć?

-Akito Haruno, znałem go.

-Znałeś?

-Tak.

Czekała na więcej, ale nie wiedziałem jak zacząć. Usiadłem pod onem z daleka od niej i myślałem, co powiedzieć. Nie wstała i o nic nie pytała, była cierpliwa.

-Kiedy walczyliśmy, musieliśmy robić wszystko co nam kazali, wypełnić każdy rozkaz, bez słowa sprzeciwu.
Ja i twój ojciec, Akito, byliśmy w jednym oddziale. To zdarzyło się na przedostatniej misji.
Przez pole które musieliśmy się przedostać, było tam pełno min, ponadto byliśmy pod ciągłym ostrzałem. Czołgaliśmy się jak przestraszone zwierzęta, ale musieliśmy brnąć do przodu. Mijaliśmy dziesiątki trupów, spoczywali w bagnie, w błocie i nikt nie martwił się o ich pochówek. Oczy mieli otwarte, wpatrywali się w każdy nasz ruch, mimo iż byli martwi.

Akito znalazł się obok mnie, nawet próbował mnie motywować, widział w moich oczach strach. Tak, bałem się i to cholernie. W pewnej chwili złapał mnie za ramię i powiedział :

-'dzieciaku, uspokój się, jestem obok'

Pamiętam to jak dziś. Wstaliśmy i biegliśmy przed siebie, za moimi plecami pojawił się  wróg. Miał broń i mierzył do mnie z niej. Padł strzał, ale nie dosięgnął mnie, trafił w twojego ojca, który zasłonił mnie własnym ciałem.

Padł na mnie, a ja wraz zanim w to błoto, próbowałem się odwrócić, spojrzeć na niego, pomóc mu, ale nie pozwolił. Trzymał mnie potężnym uściskiem, szepcząc po cichu:

-'Jeszcze chwilka chłopcze, będziesz bezpieczny'.

Nie wiem ile minęło czasu za nim poczułem się wolny. Obróciłem się, tym samym i go. Był martwy. Jedynie co mogłem zrobić, to przymknąć mu powieki. Oddał za mnie swoje życie zostawiając ciebie.

Dłużej nie potrafiłem mówić. Uderzyłem pięścią w podłogę, klnąc pod nosem. Dlaczego byłem taki słaby?.

Poczułem jak dziewczyna obejmuje moją szyję i wtula się we mnie mocno. Nie przestała płakać, przeciwnie. Łkała jeszcze głośniej. Bez namysłu objąłem ją w pasie i mocniej przyciągnąłem do siebie. Trwaliśmy w uścisku nawet nie wiem ile. Ale ten czas w końcu dał mi radość. Mimo cierpienia jakie teraz z niej wypłynęło.

Na dworzu robiło się ciemno. Nie poszła dziś do pracy, ktoś miał ją zastąpić. Siedziała na podłodze tępo wpatrując się w białą ścianę. Nie wymieniliśmy ze sobą ani słowa, przez ostatnie kilka godzin, ja nie miałem odwagi a ona chęci.

Nie powiedziałem jej wszystkiego. Nie powiedziałem jakim jej ojciec był draniem. Nie miał litości, nad nikim. Był twardy i bezwzględny. Bezlitosny niczym najokrutniejszy drapieżca i wolny nyczym orzeł. 

Gwałcone i mordowane kobiety, strzał w plecy, palenie żywcem i krzyżowanie. To była dla niego codzienność. Był o wiele dłużej w tej jednostce, jednostce morderców. Moja głowa była pełna wspomnień i bólu z nim związanym. Pamiętałem wszystko czego dojrzały moje oczy, starałem się być taki jak oni, ale nie potrafiłem. Zbyt wielkie cierpienie.

Chciałem do niej podejść, ale powstrzymałem się. To co do niej dotarło na pewno obudziło dumę w jej sercu. Ale nie znała prawdy i nie pozwolę by ją poznała.

-Itachi...dziękuje.

Za co?, za co mi dziękowała?, za nie pełne wyznanie?. Okłamałem ją, chowając w sobie wszystko co najgorsze. Ta dziewczyna zasługiwała na szczęście, znając prawdę o ojcu, nigdy nie zaznałaby spokoju.

Wstała i podeszła do mnie, przytuliła się delikatnie zakładając swoje dłonie na mojej szyi. Jej ciało było takie gorące i przyjemne. Złapałem ją z dwóch stron za biodra i bardziej przyciągnąłem do siebie, nie sprzeciwiła się, dlaczego?

Jej usta znalazły swoje miejsce przy moim prawym uchu..szeptała..

-Powinnam wrócić do domu, ale nie chcę.

Czy ona?, podniosłem jej drobne ciało, chwyciłem w swoje ramiona i szedłem przed siebie. Sypialnia, to był mój cel, łatwe poznanie i chwila zapomnienia. Delikatnie położyłem ją na łóżku, wiedziałem że tego chce a ja nie chciałem się przeciwstawiać. Jedna wspólna noc i zapomnienie, przecież nawet się nie znamy.

Ile ona ma lat? tego byłem ciekaw, za nim zrobię ten krok.

-Sakura, ile....

Po jej spojrzeniu nie chciałem wiedzieć już nic, oddałem się tej chwili. Kilka wspólnych godzin i zakończenie.

Pieściłem pocałunkami jej ciało. Już od tak dawna nie miałem kobiety, a ona?, dotykała mnie, dotykiem sprawiała mi przyjemność . Była Jakby w transie, nie hamowała się przed niczym, więc ja zrobiłem to samo. Jedyny mój cel, to posiąść ją całą. Odchyliłem koronkowy materiał , przez co spódniczka się podciągnęła do góry.  Wyciągnąłem swoje przyrodzenie i próbowałem w nią wejść.
Ciasno? czyżby...

Usłyszałem jej krzyk kiedy wdarłem się do środka. Dziewica. Ona była dziewicą. 

Łzy płynęły z jej oczu, ból musiał być okropny, tym bardziej że się nie hamowałem, dopiero gdy poczułem opór zrozumiałem fakt. Nie powstrzymałem się, dostałem się do jej wnętrza słysząc jej krzyk. Dopiero zrozumiałem co zrobiłem.

-Itachi, boli.

-Rozluźnij się.

Nic mnie nie interesowało, chciałem zrobić swoje. Obejmowała mnie i drapała po plecach. Instynkt. Poruszałem się wolno, tak by jej nie skrzywdzić, widziałem że pierwsze ruchy sprawiają jej ból, ale pominąłem to, musi się do mnie przyzwyczaić.

Mocniej i mocniej, interesując  się jej ciałem bez przerwy. Zapragnąłem jeszcze bardziej. Wsunąłem się w nią aż do końca, krzyknąłem z podniecenia oraz przez to iż doszedłem w niej. Sapałem i patrzałem prosto w jej oczy, chciałem wyjść ale....

-Itachi, zostań we mnie.

-Byłaś dziewicą, dlaczego?

-Pragnęłam tego. Ciebie.

Ułożyłem się ponownie na niej, chciała tego. Jej uda były mokre od krwi, dziewiczej krwi. Zjechałem tam ręką, chciałem to ujrzeć, nigdy nie miałem dziewicy. Podciągając dłoń spojrzałem na palce, krew, ostry kolor czerwieni. Niewinność, ja jej to zabrałem. 

-Sakura.

Spojrzałem na nią, ta chwila nie powinna się wydarzyć.

Wyszedłem z niej i ułożyłem się obok. Spała. Była spokojna. Popełniłem błąd?
Pragnąłem jej, odebrałem jej to co najcenniejsze. Jej dziewicza krew nadal znajduje się na moich udach, i nie tylko, na członku też. nie chciałem o tym myśleć , nie w tej chwili. Zasnąłem wtulony w nią.

Rano, kiedy się obudziłem, jej już nie było. Pragnąc się przytulić nie zastałam nikogo.

-Sakura.


To moja pierwsza partówka na tym blogu, mam nadzieję że przypadnie do gustu. Będą jeszcze 3 cz. 

Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do czytania oraz wystawiania komci:)

sobota, 6 lipca 2013

MinaKushi ' ' cz. 1

No to zaczynam ~!~
Dzisiaj napisałam partówkę MinaKushi dla Ani Jaros, ponieważ zamówiła :P 
A potem jak skończę te opowiadanko to zaczęła pisać nowe dla Kasumi, bo tamto ostatnie  było raczej NaruHina :P
A Tobie Kari wysłałam gmaila i zaproszenie :P 

No to zaczynamy ~!~              

          Minato Namikaze jest zwykłym dwudziesto-jedno latkiem. Ale może nie jest on aż takim zwykłym? Bo kto normalny w takim wieku ma najbardziej znaną firmę w Japonii? To jest wręcz nie możliwe, ale dla Minato twórcy przenoszonych i przezroczystych komputerów. Nazwał swój nowy wynalazek 'Namito', a dlaczego? To jest proste. 
           Jego mistrz Jiraya w pierwszej swojej książce nazwał swojego bohatera 'Naruto', więc Minato wziął pierwsze dwie litery, a potem dodał dwie pierwsze swoje  litery z imienia i dwie ostatnie, więc wyszło mu 'Namito'. 
           Ów chłopak szedł właśnie w swoim firmowym garniturku do pracy. Przez przypadek wpadł na pewną kobietę. Szybko wyciągnął w jej stronę rękę. 
- Przepraszam bardzo!- krzyknął chłopak, a ona spojrzała na niego. 
            Dziewczyna, kiedy tylko stanęła wyglądała jak anioł. Światło w świetle słońca odbijało się od jej pięknych, błękitnych oczu. 
- J-Ja... P-Przepraszam...- powiedział spokojnie, a ona zaczęła coś mówić, lecz on jej nie słuchał. Jej piękny, niebiański głos odbijał się echem w jego głowie. 
- A właściwie czy ty nie jesteś... Minato Namikaze?- zapytała, a on westchnęła zrezygnowana.. 
- Tak...- odpowiedział beznamiętnie. Znowu będzie jakąś wielką gwiazdą.- A co?  Chcesz autograf? 
- Ciebie chyba coś pojebało.- stwierdziła odsuwając się od niego.- Nie lubię cię, ale potrzebuję pracy... Chciałam u was pracować, bo poszukujesz asystentki, prawda?
- Tak...- odpowiedział i uśmiechnął się.- Możesz mi przynieść kawę ^^ A potem się pobawimy ^^
- Jesteś jebnięty czy pierdolnięty?- zapytała i odsunęła się od niego.
- Aj no nie przesadzaj...- powiedział spokojnie, a ona spojrzała na niego jak na wielkiego idiotę.- Musisz jeszcze papiery podpisać i możesz już od dzisiaj pracować ^^ Oczywiście już od razu dostaniesz podwyżkę, ale oczywiście najpierw kupimy Ci strój ^^
- Zboczeniec... Po jaką cholerę ja chcę u ciebie pracować?!- krzyknęła załamana.- Nie dziwię się, że ostatnia asystentka uciekła od ciebie.
- Ach!- krzyknął i nerwowo zaczął drapać się po głowie.- Ona odeszła bo... Bo... A no bo jej facet tutaj pracował... No i on się zabił i ona... Załamana... Też się zabiła... Wiesz, co? Ten facet to był mój brat... Teraz... Ja się zmieniłem... Nie mam rodziny...
              Czerwonowłosa myślałam że za chwilę się załamie. Nie wiedziała, że Minato miał brata... Zrobiło jej się głupio.
- J-Ja przepraszam... Nie wiedziałam...- powiedziała spokojnie i pocałowała go w policzek.- Przepraszam... Naprawdę nie wiedziałam, że masz brata.
- A spokojnie...- powiedział zestresowany.- Nikogo to zbytnio nie obchodzi... Hehe xD
- No dobrze...- powiedziała.- A no to... Ten tego... Dattebane... Chodźmy do tego... No...
- A no..- powiedział zauroczony.- A no... No dobrze... Chodźmy no chodźmy.
                Po kilku minutach pojawili się w gabinecie. Minato od razu odsunął krzesło dziewczynie i sam usiadł za biurkiem.
- No to zacznijmy...- powiedział Namikaze i uśmiechnął się.
- Ta...- powiedziała i obróciła głowę.- Mogę już od dzisiaj.
- Spoko.- powiedział spokojnie. Wyłożył jakieś papiery na stół i zaśmiał się.- No to teraz... Podpisz i zaczynasz...
- Dobrze...- powiedziała spokojnie i podpisała. Uśmiechnęła się szczęśliwa i wstała.- To jak? Idziemy do sklepu? Potrzebuję nowe ubrania!
- Że co proszę?!- krzyknął zdziwiony.- Że jak?! Ja mam ci kupić nowe ubrania?! Do domu?! Przecież miałaś tylko do pracy mieć nowe ubrania!
- No wiem, ale...- weszła na stół i chwyciła go za podbródek- No proszę cię... Minato...
- Aj no nie wiem...- powiedział spokojnie.
- Minato! Proszę naprawdę!- krzyknęła- Ja ich potrzebuję!
- D-Dlaczego?- zapytał.

~~~~~!~~~~~
Od autorki: No to mamy kolejne opowiadanie! :P Mam nadzieję, że się wam spodobał :P A no i jeszcze będzie około 3-5 części :P No nic... Pozdrawiam! <3 Ale najbardziej ciekawi mnie co z oceną Ani Jaros! <3 Pozdrawiam ! <3 Kocham was wszystkich :**
Pozdrawiam!
Sama :**

wtorek, 2 lipca 2013

ItaSaku "Arystokratka" cz.1



Od autorki (Uruha):
Zamówienie dla Daten-shi.
Mam nadzieję, że się spodoba. Podzieliłam to na trzy części. Myślę, że tak może być.

Arystokratka.
Poranek. Różowowłosa leniwie podniosła się z łóżka. Dzisiaj był jej pierwszy dzień w nowej szkole. W ciągu swojego życia przeprowadziła się tyle razy, że nie posiada żadnych przyjaciół. Kiedy tylko jakiś zdobyła, musiała się przeprowadzać. Obecnie osiedliła się w Tokio, gdzie jej ojciec miał pracować przez najbliższy czas. Ojciec dziewczyny był jednym z potomków klanu Haruno, który zajmował się ochroną Shoguna. Obecnie pracuje jako ochroniarz prezydenta. Natomiast jej matka jest adwokatem, znanym w całej Japonii. Oboje chcieli aby ich córka została lekarzem lub prawnikiem. Jednakże, miała ona swoje marzenia. Chciała w końcu mieć przyjaciół na stałe. Chciała się zakochać, przeżyć przygodę. Westchnęła ciężko zrezygnowana i udała się do łazienki. Tam wzięła prysznic i umyła zęby. Wyszła z pomieszczenia ubrana w nowy mundurek szkolny. Był on biało-granatowy. Na lewej piersi znajdował się herb szkolny, przypominającego ślimaka. Natomiast na plecach znajdował się czerwony wir. Dla dziewczyny było to bez znaczenia. Wyszła z pokoju i udała się po schodach na dół. Weszła do pomieszczenia kuchennego i usiadała obok ojca przy stole. Po chwili zeszła jej matka. Lokaj podał na stół śniadanie. Panowała cisza. Ojciec dziewczyny siedział zaczytany w gazetę, a jej matka z tabletem. W czasie jakim on przeglądali wiadomości różowowłosa skończyła swój posiłek. 
-Dziękuję za posiłek - powiedziała i przetarła chustką usta.
-Sakuro…- zaczął jej ojciec.
-Tak, wiem. Mam zachowywać się jak na jebaną arystokratkę przystało - prychnęła i odeszła od stołu.
-Sakura! Zachowuj się! -krzyknął mężczyzna.
-Kochanie, to ten wiek. Wybacz jej. Jeszcze te wszystkie przeprowadzki. Nie ma nawet przyjaciół - powiedziała kobieta.
-Masz rację kochanie - powiedział zrezygnowany.
W tym czasie Sakura wróciła do swojego pokoju po torbę z książkami. Różowowłosa uczyła się dużo. Studiowała wszystkie książki jakie miała. Kiedy nawet była w jednej szkole tylko jeden semestr, w ciągu kilku dni znała treść całej książki. Chciała zostać lekarzem, ale miała jeszcze marzenia. Sięgnęła jeszcze po komórkę i słuchawki, po czym opuściła pomieszczenie.
-Sebastian! Jestem gotowa! - krzyknęła.
Z jednego z pomieszczeń wyszedł wysoki jasnowłosy mężczyzna. Był ubrany w czarny garnitur i miał na dłoniach założone białe rękawiczki. Ukłonił się, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Witam panienkę. Wyspała się panienka - powiedział.
-Dosyć gadania - rzuciła w niego swoją torbę w lokaja. -Idziemy.
Mężczyzna złapał torbę, uśmiechając się wesoło. Zielonooka przeszła obok niego w stronę drzwi.
-Oczywiście - mruknął.
Rozbawiony lokaj ruszył za swoją paniną. Opuścili razem dom. Z zewnątrz posiadłość rodziny Haruno była ogromna. Sebastian wyprzedził młodą Haruno i poszedł do zaparkowanej czarnej limuzyny. Otworzył tylnie miejsce dla pasażera. Gestem dłoni zaprosił dziewczynę do środka. Oczywiście ona usiadła. Lokaj wręczył jej torbę i zamknął drzwi pojazdu, po czym zasiadł na miejscu prowadzącego. Po niedługiej chwili odjechali.
***
Miasto Konoha jest oddalone od Tokio o kilka kilometrów. Przy murze szkoły w północnej Konosze, stali licealiści tej szkoły. Jeszcze chłopcy jak i już młodzi mężczyźni, oglądali się za wchodzącymi dziewczynami. Była to elitarna grupa, która jest prowadzona przez najmłodszego Uchihę. Nagle przed szkołę wjechała czarna limuzyna. Wszyscy się zdziwili i obserwowali wychodzącego z pojazdu lokaja. Podszedł on do tylnich drzwi pasarzera. Z wnętrza samochodu wyłoniła się różowowłosa. Grupa Uchihy oniemiała z wrażenia, kiedy różowowłosa założyła kosmyk włosa za lewe ucho. Nagle na motorze podjechał młody mężczyzna. Ściągnął kask i podszedł do młodego Uchihy, który był zainteresowany nową uczennicą.
-Sasuke, kiedyś zapomnisz głowę - zakpił sobie z niego i wręczył mu bento.
Po chwili zwrócił uwagę na nową uczennicę. Ona odwróciła się w ich stronę. Spojrzenia przybyłego i młodej Haruno spotkały się. Sasuke bez owijania w bawełnę podszedł do niej.
-Co taka ślicznotka robi w takim miejscu? - odezwał się do niej.
Sakura zamknęła oczy i westchnęła ciężko. Pierwszy raz poczuła takie uczucie w sercu. Pierwszy raz zauroczyła się. Spuściła głowę i otwarła oczy.
-Sebastian - mruknęła. - Idziemy.
-Jak sobie panienka życzy - powiedział lokaj ze swoim wesołym uśmiechem.
-Hej, powiesz mi jak masz na imię? Ja jestem Sasuke. Sasuke Uchiha -przedstawił się.
-Nazywam się Sakura Haruno. Mam nadzieję, że więcej się nie spotkamy - prychnęła.
-Dziewczynka z charakterem -zaśmiał się.
Ciemnowłosy spojrzał na swoją grupę i przybyłego. Czerwienił się. W tym czasie dziewczyny ze swoim lokajem odeszła.
-Itachi! Co z tobą! Te bracie?! - krzyknął.
-Nic - skłamał. - Następnym razem zapomnisz głowy - dokończył.
Itachi wsiadł na motor i odjechał.
***
-Panienko Sakuro, co się dzieje !?- krzyknął lokaj.
-To nic. Po prostu wyobraźnia się odzywa - zaśmiała się różowowłosa.
Koniec części 1.
Chciałabym zaprosić was na mojego bloga, który jest po remoncie. Uruha in Wonderland.

poniedziałek, 1 lipca 2013

NaruHina 'Konoha Gakuen Den' cz. 3

*** *Oczami Hinaty*

Dzisiaj będzie jeden z najgorszych dni mojego życia, gdyż to dzisiaj Tenten zmusiła mnie do powiedzenie Naruto prawdy, że go kocham, ale ja nie jestem na to gotowa. Przecież z Naruto znamy się tak krótko.... Nie ja chyba nie dam rady. Jestem za bardzo nieśmiała. Ludzie mnie uduszą przez to wszystko. Przecież w naszej szkole co druga dziewczyna się w nim kocha. Nie ja nie dam rady!
W tym samym czasie Naruto szedł do mnie. Co raz bardziej się stresowałam, ale nie mogłam tego pokazać. Stanęłam na baczność i czekałam na coś co powie mi w końcu Naruto. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Rany, rany, rany... No dobra minęły dwa tygodnie od tamtego spotkania, ale co z tego?!
- Cześć...- powiedział, a ja myślałam, że za chwilę zemdleję.
- C-Cześć...- powiedziałam w końcu, ale myślałam, że sama siebie zatłukę na miejscu. Jestem taką idiotką! On na pewno ma już jakąś dziewczynę. Dobra Hinata, weź się w garść i udawaj, że nic się nie dzieje. Będzie dobrze... Z resztą tak jak zawsze.
- Hinata co u ciebie?- zapytał swoim pięknym głosem.
- N-Nic.- odpowiedziałam nieśmiało i spuściłam głowę. Chyba się zdziwił, bo dotknął mojego ramienia. Spojrzałam w jego oczy.
- Widzę przecież...- powiedział spokojnie.
- A nie ważne...- powiedziałam, a on się zaśmiał. Spojrzałam na jego twarz. Tak pięknie się śmiał, ale przecież mu tego nie powiem. Nie jestem aż taką idiotką!
- Ważne, ważne... Jesteś moją przyjaciółką. Mi możesz wszystko powiedzieć i ty dobrze o tym wiesz!- krzyknął, a ja westchnęłam. Podniosłam śmiało głowę i spojrzałam w jego niebieskie tęczówki.
- No, bo podoba mi się taki jeden chłopak, ale on raczej nie ma zamiaru na mnie spojrzeć...- powiedziałam. O rany ja się chyba zabiję! Powiedziałam mu to! Ale co on teraz pomyśli! Jeszcze wymyśli, że ja się kocham w...
- To na pewno Sasuke!- krzyknął na całą szkołę.- no to po mnie... Już chciałam Naruto zatrzymać, lecz on pobiegł w stronę klasy, gdzie miał lekcje Sasuke. Pobiegłam za nim, ale było za późno.
- Sasuke!- krzyknął, a ja pacnęłam się w czoło.- Weź umów się z Hinatą! Podobasz jej się!
Kurwa... O cholera ja przeklnęłam! No nie... Sasuke tylko mu nie wierz, albo powiedz coś głupiego... Na proszę... Przezwij mnie od najgorszych. Proszę...
- I co z tego?- zapytał Uchiha, a ja podniosłam głowę.- Ja miałbym niby chodzić z taką idiotką...?
Zatkałam sobie usta, żeby nie popłakać się. Farszywy gnojek!
- Ona jest taka głupia, że aż jedzie od niej zdechlizną!- krzyknął chyba na głos. Nie wytrzymałam. Chyba usłyszeli mój płacz, bo wszyscy spojrzeli na mnie. Na początku uczniowie klasy, potem Sasuke, a na końcu Naruto... Spojrzałam w oczy Naruto. Uciekłam i nie wiem co sie dalej działo w klasie. Byłam sama...

*** *Oczami Sasuke*

No to będzie dupa.  Przecież Hinata wie, że chodzę z Sakurą. Nie rozumiem dlaczego Naruto mi to powiedział? Ona nawet się na mnie nie patrzyła tylko na niego... Oznacza to tylko jedno Hinata kocha się w Naruto, ale zabolały ją moje słowa... No tak nie powinienem powiedzieć, o tym, że jedzie od niej zdechlizną. Jestem idiotą.

*** *Oczami Naruto*

On powiedział takie coś Hinacie! Zabiję gnoja! Jak on tak mógł! Kurwa nie powinienem gadać mu tego... Hinata na pewno jest teraz smutna i płaczę. Zabije gnoja!
Chwyciłem go za te jego fraki i już chciałem go walnąć, kiedy się odezwał.
- Dlaczego ty to wszystko robisz?- zapytał Uchiha, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. Myślałem, że oni wszyscy zauważyli to...
- Bo ją kocham...- powiedziałem  smutny i puściłem go. Byłem smutny, że pozwoliłem jej aż tak cierpieć... Przecież gdyby ona chodziła z Sasuke... Byłbym smutny, bo przecież musiałbym oglądać te ich całowanki, ale byłbym też szczęśliwy z powodu tego, że ona jest szczęśliwa z tym gnojkiem.
- Idioto...-powiedział Uchiha i już chciałem go walnąć- Gdybyś nie był głupi zauważyłbyś, że ina też ciebie kocha! Jesteś głupi i zamiast mózgu masz chyba orzeszek w głowie!
- Co ona?- zapytałem.
- Kocha Ciebie!- krzyknął. Dobra. Spoko Naruto tylko nie zacznij wariować... Wybiegłem z klasy i pobiegłem w jakimś kierunku. Nie wiem gdzie... Miałem to gdzieś. Po chwili usłyszałem, jak ktoś gra i śpiewa. Spojrzałem w kierunku sali muzycznej i zobaczyłem smutną Hinatę. Śpiewała o tym,  że jej miłość powiedziała koledze, że on jej się podoba... Tu chodziło o mnie. Stanąłem w drzwiach i zachrząkałem. Byłem pewny, że za chwilę Hinata wstanie i mnie przeprosi... Obróciła się w moim kierunku i tak jak przewidywałem tak, też zrobiła. Uśmiechnąłem się do niej i zagrodziłem jej przejście. Uśmiechnąłem się.
- Naruto...?- zapytała zdziwiona. Na pewno się tego nie spodziewała. Postawiłem ją na przeciwko siebie i spojrzałem w jej oczy.- Ja przepraszam... Powinnam ci szybko powiedzieć, że mi się podobasz, a nie tak długo ci o tym mówić... Nie powinno wyjść tak z Sasuke... Cóż byłam chyba głupia...
Po chwili słuchania jej myślałem, że się wkurzę. Chwyciłem do rąk jej delikatne policzka i przybliżyłem ją bliżej siebie. Pocałował ją w usta. Ucichła. Całowaliśmy się z pasują. Jeszcze nigdy takiego czegoś nie czułem... Powinienem jej to pierwszy powiedzieć...
- Ja ciebie też.- powiedziałem i uśmiechnąłem się.

~~~~~~
Na dzisiaj koniec mojej noci ;) Mam nadzieję, że wam się spodobała :P No i dziękujemy za tak dużą ilość odsłon! Zobaczycie! Za nie długo ujawi się mam nadzieję SasuSaku ^^