Przez ostatnie kilka dni pogoda była
okropna. Deszcz i chłód nie dawały o sobie zapomnieć. Obecnie panowała burza.
Strasznie gwałtowna. Jednak to nie one wybudziły różowowłosą ze snu. Kapanie
wody zaczęło być nieznośne. Tej nocy również miała ten sam sen. Nie sen, raczej
koszmar. Tyle osób w nim umiera. Zmieniła swoją pozycję. Usiadła i spojrzała na
swoje zaciśnięte na pościeli dłonie. Po chwili w ustach poczuła nieprzyjemny
smak. Poczuła nudności. Przed oczami widziała scenę ze snu. Wszystkie martwe
ciała. Ich wnętrzności znajdowały się na zewnątrz. Zasłoniła dłońmi usta i
wybiegła z pokoju, prosto do łazienki. Zwymiotowała. Raz, drugi, trzeci. W
końcu poczuła się lepiej. W pomieszczeniu odbiło się echo pukania. Do
pomieszczenia zapukała matka różowowłosej. Dziewczyna siedziała na ziemi ze
spuszczoną głową.
-Sakura, wszystko dobrze?- przez drzwi
przedostał się głos starszej już kobiety.
-Tak, jest dobrze – skłamała.
-To dobrze, córciu – kobieta odeszła
kilka kroków od drzwi. – A Sakura, otrzymałaś paczkę, położyłam ją u ciebie w
pokoju.
-Paczka? Do mnie? – szepnęła do siebie.
Sakura była zdziwiona tym, że ktoś
wysłał do niej paczkę. Bez owijania w bawełnę, wstała i ruszyła prosto do
swojego pokoju. Na swoim łóżku znalazła paczkę, o której mówiła jej matka.
Zamknęła za sobą drzwi żeby nikt jej nie przeszkadzał. Podeszłam do łożka i
usiadła obok paczki. Przyjrzała się jej dokładnie. Nie było adresu nadawcy.
Uniosła jedną brew ze zdziwienia. Zabrała z parapetu okna nożyczki i
przejechała po taśmie, którą została zamknięta przesyłka. Odłożyła narzędzie i
otwarła pudełko. W środku znajdowała się szkatułka. Była piękna. Szkatułka
została wykonana z samego srebra i udekorowana różnymi brylantami. Różowowłosa
zachwycona prezentem, wyciągnęła podarunek z pudełka. Przejechała palcami po
zdobienia i gładkiej powierzchni. W jednej chwili zatrzymała się. Zrozumiała,
że to może być pułapka. Przełknęła ślinę i położyła dłoń na zamku. Otworzyła
srebrną szkatułkę. O dziwo nic się nie stało, więc odetchnęła z ulgą. W środku
prezentu znajdował się zwój o kolorze kwiatów wiśni. Zwój odbijał się w
lusterku, znajdujące się w szkatułce. Wyciągnęła wiadomość i powoli z wyczuciem
rozpakowała zwój. Sakura po raz kolejny odetchnęła z ulgą. Zawartość zwoju była
dosyć dziwna.
Droga
Sakuro,
Cieszę
się, że ta przesyłka w końcu do ciebie dotarła. Poprosiłem starego przyjaciela
aby ci ją dostarczył, stąd brak nadawcy. Szkatułka jest prezentem ode mnie,
była ona przekazywana w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Ostatnio
należała do mojej matki. Doskonale wiem jaką osobą jesteś. Zapewne chcesz
dowiedzieć się kim jestem. Jednak nie mogę tego uczynić, póki znajdujesz się w
Wiosce Liścia. Proponuję małą grę,
dzięki której dowiesz się kim jestem. Powiedzmy, że „plansza gry” obejmuje cały
nasz świat Shinobi. Wiem będzie trudno odnaleźć wskazówki na tak wielkim
terenie. Jednakże, wiem że jesteś mądra i nie zajmie ci do dużo czasu. Tylko
istnieje kilka zasad. Pierwsza: Nie informujesz o przesyłce ani Hokage, ani
Naruto. Druga: Nie możesz wyruszyć z ochraniaczem, ani ze znakiem klanu. Trzecia:
Musisz wyruszyć sama. Czwarta: Zabierasz szkatułkę ze sobą. Piąta: Musisz się
mocno uzbroić, ponieważ droga będzie niebezpieczna. Możesz zrezygnować z
szukania mnie. Jednakże, ktoś wtedy ucierpi. Wiem, że nie chcesz aby twoi
przyjaciele cierpieli. Powiem ci, że kiedy mnie odnajdziesz powiem ci o pewnym
spisku. W ten spisek są wplątani twoi przyjaciele.
Pierwsza
wskazówka: Odnajdź Sasuke. Zapytaj o Czarnego Kruka Posiadłości.
Różowowłosa wzdrygnęła się, kiedy
przeczytała imię swojej miłości. Odłożyła list na bok i przeciągnęła się.
Spojrzała poważnie na swoje ręce i zacisnęła dłonie w pięści. Postanowiła, że
wyruszy dla swoich przyjaciół. Bez zbędnych ceregieli, spakował się i przebrała.
Zbiegła w pośpiechu na duł i podeszła do drzwi wejściowych. Tak jak się
spodziewała, jej matka wyszła z pokoju.
-Sakura, gdzie się wybierasz? – zapytała
kobieta.
-Wyruszam na misję – powiedziała i
wyszła.
Nie słyszała jak matka ją woła. Po prostu
wyruszyła.
***
Była trochę zakłopotana tym, że musi
odnaleźć Uchihę. Wiedziała gdzie się on znajduje, lecz nie powiedział o tym
nikomu. Ciągle zadawała sobie to samo pytanie. Co niby miał oznaczać ten Czarny
Kruk Posiadłości? Westchnęła ciężko, gdyż sama pogoda utrudniała jej drogę.
Miała na sobie czarny płaszcz. Ubrała się tak, jak jej rozkazał tajemniczy
nadawca. Szła obecnie do Wioski Dźwięku szybkim krokiem. Tak aby zdążyć przed
zachodem słońca.
***
Sakura nadużyła tempa i czuła się
wyczerpana. Jednakże, dotarła do Wioski Dźwięku. Wzięła głęboki oddech i
odnowiła swoje siły. Zeskoczyła z drzewa, na którym się obecnie znajdowała.
Wszędzie było pusto. Ruszyła w stronę wodospadu, który znajdował się niedaleko.
Kierował się w wyznaczonym kierunku powoli.
W końcu dotarła do strumienia. Miała
założony na głowie kaptur, mimo że przestało już padać. Spojrzała ku
wodospadowi. Na jej twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
-Znalazłam cię, Sasuke – powiedziała.
Przed zielonooką stał wysoki ciemnowłosy
chłopak. Był zaskoczony pojawieniem się kogokolwiek o tym czasie.
-Kim jesteś – powiedział bez emocji.
-Nikim – skłamała.
Sakura nie chciała aby on dowiedział się
kim jest. Za wcześnie na to.
-Czego chcesz? – zapytał.
-Informacji, na temat „Czarnego Kruka
Posiadłości” –powiedziała spokojnie, chociaż emocje gotowały się w niej.
Młody Uchiha był wstrząśnięty jej
odpowiedzią. Nigdy nie spodziewał się, że ktokolwiek go o to zapyta.
-Jeśli mi się przestawisz, odpowiem ci –
wzruszył ramionami.
-Powiedziałam już, że jestem nikim
Sasuke-kun.
-Kłamiesz.
-Dobra, nazywam się Chizuru. Pochodzę z
Wioski Skał. Pasuje?
-Teraz lepiej. Czarny Kruk posiadłości,
powiadasz? Posiadłość znajduje się w Yuki-Gakure, a strzeże ją jakiś Shinobi.
Tyle mi wiadomo.
-Dziękuję Sasuke, spotkamy się ponownie
niebawem – powiedziała i odeszła.
-Mam nadzieję – powiedział.
Sakura bezzwłocznie skierowała się w
stronę kraju Śniegu. Przygryzła mono wargę, aż poczuła smak swojej własnej
krwi. Spotkał swoją miłość, lecz nie przedstawiła się. Skłamała i źle jej z tym
było.
***
Podróż do Yuki-Gakure była okropna, jeszcze
pogoda tego nie ułatwiała. W momencie kiedy postawiła swoje nogi na brzegu,
uderzyło w nią ogromne zimno. Nie wiedziała dokładnie gdzie możne znajdować się
poszukiwana posiadłość. Przez dłuższą chwilę stała w milczeniu zamyślana. Z
transu obudziła ją kobieta, która potknęła się i upadła obok niej.
-Eee, daijobu ka? – zapytała pomagając
kobiecie.
Kobieta przytaknęła. Sakura niestety nie
widziała jej części twarzy, ponieważ zakrywały ją blond włosy.
-Pomogę pani z tym – zaproponowała.
-Dziękuję, panience – powiedziała i
uśmiechnęła się miło.
Różowowłosa zabrała skrzynie od
nieznajomej i powędrowała wraz z nią do pewnej restauracji. Zostawiła ciężar na
zapleczu i podeszła do kobiety. Była widocznie zadowolona, a świadczył o tym
jej szczery uśmiech.
-Jak mogę się odwdzięczyć, panience? –
zapytała.
-Nie musi pani dla mnie nic robić.
Wystarczy mi pewna małą informacja. Wiem pani może gdzie znajduje się Czarny
Kruk Posiadłości? – zapytała odwzajemniając uśmiech.
-Wiem i nie radzę ci tam iść – spojrzała
na nią poważnie.
-Moi przyjaciele są zagrożeni, musze odnaleźć
to miejsce! – wzdrygnęła się.
-Dobrze. Widać, że są dla ciebie ważni,
że tak śpieszysz się umrzeć – powiedziała chłodno.
-Powie mi pani gdzie jest ot miejsce? –
zapytała jeszcze raz.
-Nie daleko stąd, wewnątrz gór –
powiedziała.
-Bardzo dziękuję – powiedziała –
Dowidzenia.
Zielonooka udała się ba zwłocznie w
wyznaczonym kierunku. Pogoda dalej nie dawała o sobie zapomnieć. Przez śnieżycę
nie mogła przyśpieszyć. Wlokła się wybraną ścieżką.
-Czy wszędzie jest taka paskudna
pogoda?! – zirytowała się.
Jej zielonym oczom ukazała się stara
posiadłość. Przypomniała sobie słowa Sasuke, że broni ją jakiś Shinobi. Rozejrzała
się bacznie dookoła. Ani żywej duszy. Pustka. Zrobiła kilka kroków w kierunku budowli.
Odskoczyła gwałtownie. W miejscu, w którym poprzednio stała była wbita katana.
-Kim jesteś! Pokaż się! – krzyknęła.
Zza posiadłości wyłonił się ciemnowłosy
mężczyzna. Nie był on znany młodej Haruno. Zapewne pochodzi stąd.
-Czego tu szukasz – jego głos był szorstki
i ostry.
-Sama nie wiem, ale muszę się dostać do
środka – powiedziała.
-Przedstaw się.
-Haruno Sakura, Kunoichi Wioski Liścia! –
podziała na głos.
-Zostałaś zaproszona – powiedział
spokojnie.
-Przez kogo? – zdziwiła się.
-Czeka na ciebie w środku – powiedział i
zniknął.
Weszła ostrożnie po pierwszych stopniach
i delikatnie otwarła drzwi. Z maksymalną ostrożnością przemieszczała się po korytarzu. W pokojach
było pusto. Szła dalej przed siebie, aż znalazła schody prowadzące na dół.
Klatka schodowa była oświetlona pochodniami, lecz znajdowały się w sporych
odstępach. Sakura postawił nogę już na płaskiej powierzchni i spojrzała na
drzwi znajdujące się przed nią. Podeszła do nich i położyła dłoń na klamce.
Wzięła głęboki oddech i otwarła je. Weszła ostrożnie do środka. Pomieszczenie było
spore. Przypominało jadalnie albo salon.
-Jestem tak jak przewidziałeś! –
krzyknęło.
Odpowiedziało jej własne echo. Echo jej
głosy przerwał dźwięk kroków dochodzących zza wielkiej rzeźby. W końcu jej
oczom ukazał się ciemnowłosy mężczyzna. Przełknęła ślinę. Czarne włosy, ciemnie
oczy i płaszcz Akatsuki.
-Itachi Uchiha? – zdziwiła się i cofnęła
o krok.
-Witaj, Sakuro – powiedział.
-Wytłumacz mi o co tu chodzi! –
krzyknęła.
-Otrzymałaś prezent ode mnie, nie?
Inaczej bytu nie przyszła Chizuru.
-Skąd ty …- syknęła.
-Obserwowałem cię – przerwał jej.
-Dlaczego to robisz?!
-Abyś zrozumiała, że Sasuke nie jest ci
pisany.
-Chyba nie ty, zabiłeś tylu ludzi, nawet
mnie to boli – powiedziała przestraszona.
Rozległ się donośny krzyk i odgłosy
walki. Młoda Haruno rozpoznała ten głos i odwróciła się w stronę wejścia do
pomieszczenia.
-Naruto! – krzyknęła.
Sakura ruszyła co sił w nogach.
Jednakże, nieszczęście chciało aby włączyła jedną z pułapek. Nie miała ani jednej
szansy uniknięcia jej. W jej stronę pędziły Kunaie z niesamowitą prędkością.
Odwróciła lekko głowę i zamknęła oczy gdy dostrzegła ostrza. Otwarła oczy nie
czują żadnego bólu. Leżała na ziemi, a nad nią Itachi. Przez jej głupotę to on
został ranny. Jego plecy były podziurawione jak sito.
-Itachi- szepnęła.
Ciemnowłosy wypluł stróżkę krwi obok
dziewczyny i osuną się na bok. Młoda Haruno przysunęła do siebie obumierającego
mężczyznę.
-Dlaczego? – powiedziała łkając.
Po policzkach dziewczyny zaczęły płynąć
gorzkie łzy. Dziewczyna chciała go uleczyć i położyła dłoń na jego torsie.
-Już nie warto – szepnął.
-Nie! – zaprzeczyła.
-Przestań – powiedział.
-Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała.
-Chciałem abyś zapomniała o nim.
Zrozumiała co dla ciebie jest ważne.
-Przyjaciele?
Itachi przytaknął. Złapał ją delikatnie za
głowę i przysunął do siebie. Musnął delikatnie jej usta. Ona odwzajemniła
pocałunek. Ich pocałunek pierwszy ale ostatni trwał dłużej niż powinien. Odsunęli
się od siebie powoli.
-Zobaczymy się kiedyś, bez emocji –
powiedział i podał jej zwój.
Młoda Kunoichi przyjęła zwój i odłożyła
ciało Uchihy, po czym odeszła. Wychodząc z budynku spotkała Naruto, który był
zdziwiony i zmęczony walką.
-Co z tobą Sakura! Nie wiesz ile cie
szukałem! – powiedział blondyn.
-Musiałam coś załatwić, a teraz Naruto
wracamy. Musimy ostrzec wioskę – powiedział i uśmiechnęła się.
~*~
Witam! Jestem Pauline, jednak możecie, a raczej macie nazywać mnie Uruha. Oto moja pierwsza notka. Zawsze pisze mniej więcej tyle. Zamówienia przyjmuję. Lecz istnieją małe ale, które nie długo zostaną opublikowane. Tak więc do następnej notki moje Aniołki!
No to ja cię pierwsza skomentuję! Dziewczyno to było świetne! Lubię ItaSaku, ale jeszcze nie czytałam o nich opowiadania! To było moje pierwsze <3 I mam nadzieję, że nie ostatnie! Nie mogę się doczekać następnego opowiadania ze twojej strony Droga Uruho Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCiesze się,że ci sie podobało. Pisać Oczywiście będę tylko, że moje opowiadania będą pojawiać się w weekendy, aż do zakończenia roku szkolnego, później częściej.
Usuń