poniedziałek, 24 czerwca 2013

NaruHina 'Konoha Gakuen Den' cz. 2

Warkot silnika rozniósł się po całym torze. Wszyscy motorzyści przełknęli ślinę, aby tylko przetrwać. Uzumaki natomiast siedział spokojnie i czekał aż sędzia wystrzeli sygnał. Po kilku chwilach mężczyzna dał sygnał startu. Wszyscy uczestnicy wyścigu ruszyli. Każdy z nich bał się o swoje życie, ale co zrobić? Przecież już jedzie. Pierwszy zakręt i już jeden się wywrócił. Zostało jeszcze dwudziestu czterech. Blondyn uśmiechnął się pod kaskiem i wyminął wszystkich z wyjątkiem Sarutobim. Chciał mu dać nauczkę więc zahamował przed nim tak, że Konohamaru wyleciał ze swojego pojazdu. Uśmiechnięty Naruto znów zaczął swoją jazdę. Po pół godzinie Uzumaki w końcu stanął na mecie. Wygrał. Był to sukces. TenTen podbiegła do niego i pocałowała namiętnie w usta. Podeszli do nich paparazzi. Hyuga spojrzała na nich smutna.
- A myślałam, że Naruto będzie inny...- powiedziała cicho sama do siebie. Uśmiechnęła się i odeszła. Szła spokojnie, lecz po chwili poczuła jak coś ją zatrzymuje. Przed sobą ujrzała Uzumakiego, który miał wykrzywioną ze smutku twarz. Dziewczyna spuściła głowę i zaczęła płakać.
- Dlaczego wyszłaś...?- zapytał chłopak nie pytając nawet o powody jej płaczu.
- Nie ważne...- odpowiedziała i odepchnęła go od siebie. Chłopak patrzył na jej znikającą sylwetkę. Uśmiechnął się w duchu, gdyż czuł, że ona jest o niego zazdrosna. Pokiwał przecząco głową, aby pozbyć się tamtych myśli i szybko zaczął podążać w inną stronę. Po chwili pojawił się przy dziennikarzach na szczęście wyciągnęła go jego dziewczyna.
- Czemu za nią pobiegłeś?!- krzyknęła zła. Chłopak westchnął zrezygnowany. Miał już dosyć tej całej sytuacji. Nigdy się jeszcze aż tak podle nie czuł. Mimo wszystko poszedł do swojego menadżera.
- Baka!- krzyknęła w oddali Tenten. Była wściekła na swojego chłopaka, no ale cóż zrobić. Może robić co mu się żywnie podoba. Przecież to Uzumaki Naruto...
Naruto po kilku godzinach rozmawiania ze swoim menadżerem poczuł się dużo lepiej. Uśmiechnął się z wykonanej pracy i zaczął się śmiać. Po kilku minutach podeszła do nich TenTen. Najwyraźniej była zła. Mimo wszystko uśmiechnęła się złowieszczo i pociągnęła Uzumakiego za koniec jego skórzanej kurtki.
- Wiesz...- powiedziała spokojnie.- Ludzie mówią, że podoba ci się ta cała dziewczyna... No wiesz... Ta Hynata? Tak? Ale nie ważne... Jeśli chcesz z nią być po prostu mi to powiedz.... Przecież ja ci nic nie będę mogła zrobić... To tylko i wyłącznie twoje życie, a mnie w nim nie ma miejsca. Mam nadzieję, że będziesz z nią szczęśliwy, bo ja zrywam z tobą... Przykro mi...
- Ale Tenten...- powiedział zdziwiony i smutny Naruto. W głębi duszy skakał z radości, że nie musi z nią chodzić.
- Nawet mnie tak nie nazywaj!- krzyknęła w płaczu- Ja i tak wiem swoje!
- Ajć nie przesadzaj... Przecież ty i tak nie chcesz ze mną chodzić!- krzyknął- Ty chcesz mieć tylko pieniądze! Ja wiem, że ty masz Innego chłopaka! Głupi nie jestem, ale nie wiem jak ty... Ty chyba jesteś głupia.
- Ale Naruto... Skąd wiesz...?- zapytała zdziwiona.
- Ty chyba naprawdę myślisz, że jestem głupi...- powiedział i zły odszedł.
- Skąd...?- zapytała siebie samą, kiedy nagle podszedł do niej jej ukochany.- Neji... Jak on się mógł dowiedzieć...? Co?
- Moja kuzynka mu na pewno powiedziała.- odpowiedział jej.
- Jaka kuzynka?!- krzyknęła zła.
- No wiesz... Taka granatowowłosa... Z takimi samymi oczami jak ja. Tylko, że ona ma jeszcze tatuaż na ramieniu, którego nie lubi pokazywać... Cholera jasna! Wygadałem się, a nie miałem! Hinata mnie zabije!
- Powiedziałeś Hinata?!- krzyknęła zła- No to już wiem, kto wyjawił nas, ale mam nadzieję, że zginie w ostrych męczarniach. Nienawidzę jej.
- Ja też nie. Nie martw się. W ogóle to cała rodziną ją nienawidzi i dlatego jest nieśmiała i strasznie wkurzająca.- powiedział, a brązowowłosa przełknęła ślinę.

*** *Oczami Tenten*

O cholera... Ja bym nie chciała być na miejscu tej małej. Cóż... Rozumiem, że można kogoś nie lubić, no, ale bez przesady... Ona musi mieć straszne życie, a ja ją jeszcze bardziej zraniłam... Cóż... Powinnam ją chyba przeprosić, ale nie wiem... Wg to wszystko jest masakrą :/ Uśmiechnęłam się do Neji'a i pocałowałam go namiętnie w usta.
- Muszę coś zrobić!- krzyknęłam w oddali, ale on mnie chyba nie usłyszał. Po paru chwilach ujrzałam przed sobą zapłakaną dziewczynę. Zrobiło się jej naprawdę żal! Jak ja mogłam być taka okrutna! Ach! Do jest nie do wiary! Chwyciłam do rąk oba jej ramiona i uśmiechnęłam się lekko.- Ej... Przepraszam... Nie wiedziałam, że masz kłopoty z rodziną... Ja naprawdę nie chciałam! Rozumiesz! Wybacz mi proszę !
- Ale tu nie o ciebie chodzi...- powiedziała, a ja spojrzałam na nią zdziwiona. Usiadłam obok niej spuszczając głowę. Nikt chyba nie ma tak strasznego życia jak ona... Spojrzała na mnie tymi swoimi białymi oczami. Były smutne. Każdy mógłby wyczuć w nich BÓL I SAMOTNOŚĆ.
- A o co?- zapytałam przejęta. Polubiłam tę dziewczynę. Naruto naprawdę z nią powinien być. Są dla siebie idealni. Ja to wiem i muszę zrobić wszystko, żeby byli razem!
- Chodzi o moją rodzinę i o Naruto...- powiedziała. Już wiedziałam, że Hinata jest po prostu zakochana! Uśmiechnęłam się i popchnęłam ją lekko przez przypadek spadła na ziemię. Podałam jej rękę i pociągnęłam do siebie pomagając jej wstać. Zaśmiałyśmy się.- Dziękuję...
Widać, że jest ona nieśmiała, no, ale cóż zrobić? Uśmiechnęłam się delikatnie, po czym zaśmiałam się chytrze.
- No to Cię zeswatam z tym Idiotą...- powiedziałam od ucha do ucha, a ona niezwłocznie poczerwieniała.
- Że co?!- krzyknęła przerażona- Proszę nie!

*** *Oczami Hinaty*

O nie, nie ja na pewno się na to nie nabiorę! Na milion procent nie tym razem! Ach! JA jestem na to za MŁODA i za GŁUPIA! Za kogo oni mnie uważają! Ja jestem.
- NIEŚMIAŁA!- wypsnęło mi się, a Tenten spojrzała na mnie zdziwiona.

~~~~~~~~~~~~
No to koniec drugiej części ;) Mam nadzieję, że dostanę komcie =)

sobota, 15 czerwca 2013

ShikaTema ' Plan i bal '

    Dedykacja dla zamawiającej Kasumi

     Shikamaru siedział właśnie na swoim krześle w małym pokoju. Patrzył się w chmury. Zawsze go to uspokajało. Uśmiechnął się po chwili, kiedy tylko usłyszał dziecięce śmiechy. Po czasie jego wyraz twarzy zmienił się, gdyż zauważył swoich przyjaciół. Krzyknął leniwie. 
- Cześć!- odpowiedział mu radośnie blondyn- Shikamaru złaź tu do nas! Stary leniu! 
- Naruto?- zapytał sam siebie zdziwiony. Szybko ubrał swoje codzienne ubrania. Po chwili wyszedł ze swojego domu witając przyjaciół- Co tutaj robisz Naruto? 
- No jak to co?- zapytał zdziwiony- Stoję! Wróciłem! Shikamaru! Przyszła ze mną pewna dziewczyna! Chcesz ją zobaczyć! Ona jest moja! 
     Zza rogu wyszła dość zgrabna blondynka. Włosy miała spięte w cztery koki. Jej usta były czerwone jak czereśnie. Uśmiechała się, więc jej białe zęby dodawały jej uroku. Ubrana była w fioletową sukienkę w brylanty i bez ramiączek. Sukienka była jej do ud, przez co prawie widać było jej majtki. Jej długie kolczyki i makijaż dodały jej uroku. Miała także duże buty na obcasie Sukienka Temari . 
- Em...?- powiedział najwyraźniej zauroczony wyglądem nowej towarzyszki przyjaciela brązowowłosy chłopak. Uśmiechnął się lekko. Uzumaki podszedł do dziewczyny i pocałował ją namiętnie w usta. 
     Po chwili cały czar prysł. Przyjemna chwila uciekła. Uśmiechnął się delikatnie i podszedł do dziewczyny. Wyciągnął w jej stronę rękę w geście przywitania. 
- Hej...- powiedział zauroczony. Potrząsnął głową.- Hej jestem Shikamaru Nara, jestem przyjacielem tego narwańca.- przybliżył się do jej ucha- Dziwne, że z nim chodzisz...
~ No tak Hinata jeszcze nie zapomniała o tym co on jej zrobił.~ brązowowłosy uśmiechnął się delikatnie.
- Cześć jestem Kiba! Najlepszy przyjaciel twojego fagasa!- krzyknął i uśmiechnął się swoimi białymi zębami.
      Dziewczyna spojrzała na niego wzrokiem mówiącym 'Idź sobie, albo ci wpierdolę'. Psiarz przestraszył się trochę. Nie wiedział co ma zrobić. Uśmiechnął się szeroko i przerażony odsunął się od niej.
- Kiba... Kiba...- powiedział czarnowłosy.
- Sasuke!- krzyknął szczęśliwy Uzumaki. Podbiegł do swojego najlepszego przyjaciela i przywitał się z nim.- Co tam?
- A nic...- powiedział spokojnie- Chodzę z Sakurą...
Kiedy powiedział jej imię Uzumaki uśmiechnął się szczęśliwy.
-Cieszę się twoim szczęściem.- powiedział radośnie.
- A Kiba chodzi z Hinatą.- powiedział, a w blondynie aż się gotowało. Dowiedział się tak straszniej rzeczy. Prawda, kiedyś chodził z granatowowłosą, lecz pozwolił jej odejść.
- Ale... Czemu?- zapytał, a Shikamaru wzruszył ramionami. Po chwili obydwoje odwrócili się zarumienieni.
- Spoko...- powiedział brązowowłosy i uśmiechnął się sztucznie.
- Właśnie!- krzyknął nagle blondyn. Wszyscy spojrzeli na niego.- Za niedługo będzie bal! Zapomnieliśmy! Będę na niej śpiewał! Hehe xD
- Ale Naruto! - krzyknął Shikamaru.- Czemu nam wcześniej nie przypomniałeś i nie powiedziałeś?! Przecież my jesteśmy głównymi organizatorami, a my nic o tym nie wiemy... Wytłumacz nam to... Kto Ci powiedział, że będziesz śpiewał? 
- Em...- powiedział Uzumaki- Mój menadżer... 
- Ale Naruto! - krzyknął Shikamaru.- Czemu nam wcześniej nie przypomniałeś i nie powiedziałeś?! Przecież my jesteśmy głównymi organizatorami, a my nic o tym nie wiemy... Wytłumacz nam to... Kto Ci powiedział, że będziesz śpiewał? 
- Em...- powiedział Uzumaki- Mój menadżer...
- No to chyba ciebie okłamał, bo nikt na pewno nie będzie śpiewał na naszym balu...- wtrącił się Kiba. Shikamaru przekręcił oczami i uśmiechnął się.
- Nie no możemy Ci to wszystko załatwić...- powiedział Sasuke i uśmiechnął się delikatnie. 
- Dobra...- powiedział szczęśliwie Uzumaki.- Temari zostań tu z nimi... OK? Ja muszę iść coś... Załatwić... 
~ Mam nadzieję, że Hinata jest przy naszej ulubionej w dzieciństwie ławce... Na pewno...~ uśmiechnął się w myślach i poszedł w stronę tamtego miejsca. 
- Dobra... Dobra... Poczekam....- powiedziała Temari i pocałowała delikatnie Naruto w policzek- Pa kochanie... 
- Pa...- odpowiedział i odszedł. Blondynka patrzyła na wszystkich zdziwiona. 
- Co wy się tak kurwa na mnie patrzycie? Nigdy jeszcze nie widzieliście modelki?- zapytała dziewczyna i prychnęła.
~ Twarda...~ pomyślał Shikamaru. Uśmiechnął się do niej. Chwycił jej rękę i pocałował ją delikatnie w rączkę. 
- Wiesz...- powiedziała zarumieniona- Nie lubię romantyzmu... Sorka... Właśnie tak Naruto mnie zdobył... Nie był romantyczny tylko szedł na całość, a więc ty nie musisz mnie podrywać... Wiesz...? Ja mam chłopaka. Jest nim Naruto! Jasne?! Bo jeśli tego nie zrozumiesz, powiem Naruto o tym, że mnie podrywałeś i to przy wszystkich, a więc teraz lepiej się ode mnie odsuń, bo jeśli nie to chyba Cię zastrzelę. 
- Ostra jesteś...- stwierdził Nara. 
- Wiem...- odpowiedziała i usiadła na masce auta. 
- Chłopaki...- powiedział szeptem Shikamaru- Ja się chyba zakochałem...
- No to jej powiedz!- powiedział Choji, a brązowowłosy spojrzał na niego jak na idiotę.
- Nie...- powiedział spokojnie- Przecież to dziewczyna Naruto. 
- Aj nie przesadzaj.- powiedział Sasuke- Ona mu się nawet zapewne nie podoba. Zauważyliście, jak Naruto się zachował, kiedy powiedzieliśmy mu o tym, że Kiba chodzi z jego byłą? Hę? On jest zakochany na amen w Hinacie! 
- Uf...- wypsnęło się Kibie. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.- Widzicie... Bo mi się naprawdę podoba Hanabi... Wiecie... Ta siostra Hinaty...Ale nie chcę jej zranić, bo pamiętacie, chyba co ona ostatnio chciała zrobić jak Naruto z nią zerwał? Próbowałem ją pokochać, lecz nie potrafiłem, bo zawsze jak byłem u nich w domu to modliłem się, aby Hanabi się tylko pokazała, lecz nie... Eh... Proszę pomóżcie mi, bo nie wiem którą z nich wybrać... Hinata może się znowu próbować zabić, a tego raczej nikt nie chce...
- No tak, ale powiedz... Ważniejsze jest to czy wy się w ogóle kochacie...- powiedział Sasuke.- Mamy plan chłopaki. 
- Jaki?- zapytał Shikamaru. 
- Musimy połączyć Shikamaru z Temari, Naruto z Hinatą, a Kiba z Hanabi!- krzyknął szczęśliwy ze swojej wypowiedzi czarnowłosy.- Bo za niedługo jest ten głupi bal... Weź Shikamaru idź zaproś tę dziewczynę, ty Kiba za to leć umówić się z Hanabi, ale najpierw zerwij z Hinatą... Spokojnie nic jej nie będzie, bo jest przy niej Naruto, a więc wiesz... 
- Spoko!- krzyknął Inuzuka i pobiegł w kierunku, gdzie ostatnio widziano odchodzącego Uzumakiego. 
- No Shikamaru... Masz szansę...- powiedział spokojnie Sasuke. Nara westchnął i wzruszył ramionami. Podszedł do Temari.
- Hej...- powiedział zestresowany. 
- Już my się witali, idioto...- powiedziała spokojnie, a on tylko westchnął zrezygnowany. 
- Naruto nawet nie zdążył zapytać Cię o bal, więc czy chciałabyś pójść ze mną?- zapytał zrezygnowany. Włożył do kieszeni spodni ręce i czekał na jej odpowiedź. Po chwili poczuł, jak dziewczyna całuje jego policzek. Zarumienił się delikatnie i już wiedział, że się zgodziła. 
- Jasne...- opowiedziała zarumieniona- Naruto nawet nie chciał ze mną iść. Przyjechał tutaj tylko po to, by ta jego była poczuła się zazdrosna... Wiecie.... My naprawdę nie jesteśmy parą. Robiliśmy nie potrzebny cyrk. Mówił jeszcze o jakiś koledze, który nie ma kobiety, ale teraz nawet nie wiem o kogo mu chodziło...
- Czyli Naruto tylko udawał?!- krzyknął zdziwiony. 
- No tak...- powiedziała spokojnie. 
- Ludzie! Szybko za Kibą! Naruto możecie bardzo wściec, że Kiba chce zerwać z Hinatą!- krzyknął Shikamaru na cały głos. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. 
- O cholera...- powiedział Sasuke- Chyba za późno... 
- Co?! Czemu?!- krzyknął Shikamaru. 
- Naruto napisał, że uderzył Inzuke w twarz...- powiedział przerażony. 
- No to dupa...- powiedział Nara i usiadł na trawie.- No nic... Teraz tylko czekać, aż pobity Kiba wyląduje w szpitalu... 
- Ej!- krzyknął Choji jedząc chipsy- Ej Temari! Ty wiesz na pewno czy, aby na pewno Naruto chodził na siłownię. 
- Tak... Chyba z pięć razy dziennie. Codziennie robił to, gdyż chciał robić muskuły dla Hinaty, czy jak jej tam...- powiedziała uśmiechnięta- Chłopak naprawdę się w niej zakochał. 
- A ty we mnie ^^- powiedział Shikamaru Podniecony. 
- Chyba na mózg padłeś!- krzyknęła- Nie!
- Tak - Shikamaru
- Nie - T
- Tak - s
- Nie - T
- Tak - S
- Nie - T
- Nie -S
-Tak - powiedziała Temari i za chwilę zasłoniła usta rękami. 
- Ha!- krzyknął uśmiechnięty Nara- Wiedziałem! Hehe xD
- Jejku no i co masz podnietę!?- krzyknęła i uderzyła go mocno w twarz. 
- Nom^^ - odpowiedział i wszyscy się rozeszli się do domów. Brązowowłosy nie miał daleko, bo tylko kilka metrów dalej. Padł zmęczony na łóżko.- Chyba mam dziewczynę^^

Kilka dni później zaczął się bal. Wszyscy tańczyli ze sobą, Shikamaru z Temari, Naruto z Hinatą, Sasuke z Sakurą. Wieczór jest naprawdę wspaniały. Wszystkie pary naprawdę się kochają, nawet Temari pokochała tego śmierdzącego lenia. 
- Kocham Cię...- powiedział Nara i pocałował namiętnie ukochaną. Ta uśmiechnęła się szczęśliwa. 
- Jeszcze nigdy, nikt mi takiego czegoś nie powiedział... Jesteś moim ideałem...- powiedziała i przytuliła go bliżej siebie. Po chwili muzyka naprawdę szybszego tempa, a więc musieli wyjść na zewnątrz. Obydwoje spojrzeli w gwiazdy. Trzymali się za ręce. 
- Piękne...- powiedziała spokojnie blondynka. 
- Też tak uważam...- powiedział i spojrzał spokojnie na dziewczynę. Po chwili chwycił ją  tak jakby ona leżała na jego kolanu. Uśmiechnął się złośliwie i namiętnie pocałował dziewczynę w usta. Mówiąc szczerze, jego byłą dziewczyną była Ino, ale nawet ona nie całowała tak jak Sabaku. Uśmiechnął się szczęśliwie. Przez przypadek nadepnął na puszkę i przewrócił się, a blondynka na niego. Zaśmiali się szczęśliwi i znów się pocałowali. 
- Dobra, dobra koniec tych dobrodziejstw! Chodźcie, pomożecie mi zanieść Naruto do domu...-powiedziała pewna siebie Hinata- Troszku się upił... Jak mi wstyd! Naruto chodź tu!
Do nich podszedł chwiejnym się krokiem blondyn. Para spojrzała na siebie i uśmiechnęła się. Podbiegła szybko do Hinaty i pomogli jej zanieść Uzumakiego do domu. 

Od autorki: Mówiąc szczerze... Nie jestem zadowolona z tej notki... Za dużo tutaj NaruHina i Kiby, ale mam nadzieję, że notka chodź trochę Ci się spodoba... Kurde próbowałam jak najmniej dodawać NaruHiny, ale ja nie mogę.... Jestem od nich uzależniona. I nie pytaj się mnie czemu w jednym momencie jest tam czarne, bo nie wiem. Jeśli CI się partówka Droga Kasumi nie podobała no to mogę ją zmienić... Ale mam nadzieję, że chodź trochę Ci się spodoba :) 

piątek, 14 czerwca 2013

NaruHina "Coś tu będzie xDD" #1

  -Naprawdę??!!-krzyknął podekscytowany chłopiec. Był pewny, że słowa które powie teraz jego opiekun spełnią jego marzenie
-Tak! Spytałam już mamy twoich kolegów i razem z nimi postanowiłyśmy zapisać was na ten obóz żabko!
-Dziękuję mamo-krzyknął chłopak rzucając się na swoją mamę
-Nie ma za co żabko-uśmiechnęła się i pocałował w policzek-Ale, jest umowa! Masz mieć 4 na koniec z matmy-pogroziła mu
-Jasne!-krzyknął nadal uradowany. Nie do końca jeszcze rozumiał, że ma mieć 4 z przedmiotu Szatana.
-To leć się pakuj! Zaraz przyjedzie taksówka na lotnisko!
-Dobrze! Chodź mi pomóż-powiedziała błagalnie
-Oh, żabko co ty byś beze mnie zrobił
-Jadł codziennie ramen-powiedział poważnie-Ale teraz się pośpiesz! Jeszcze się spóźnimy!-wbiegł na górę podśpiewując "jadę na obóz sialalala". Kiedy był już spakowany pożegnał się z rodzicami i pojechał na lotnisko. Tam spotkał swoich przyjaciół. Razem spełniali swoje marzenia. Pojechali na "Camp Rock"(tak wiemy oryginalna nazwa xDD Wybaczycie ne?-dop autorek) W przyszłości chcieli razem stworzyć zespół. Już od małego czuli pociąg do muzyki. Wszyscy byli podekscytowani. W tej edycji obozu miała opiekunem być największa gwiazda muzyki młodzieżowej. Każdy z ich "paczki" się w niej kochał. No może nie każdy Naruto kochał tylko jej muzykę.
   Samolot był już gotowy do odlotu. Wszyscy pasażerowie i ich bagaże już od dawna czekali na wylot.  Droga nie była długa. Z jednego końca Japonii do drugiego. Po całym samolocie słychać było muzykę Hinaty. Ona sama teraz wnerwiona siedziała w limuzynie. Nie było jej pomysłem aby ona uczyła jej rówieśników tańczyć i śpiewać. Wszystko to zażyczył sobie jej menadżer a zarazem ojciec.
   Tymczasem u grupki przyjaciół samolot zbliżał się do lądowania. Kiedy strażnicy sprawdzali bagaże owczarek niemiecki zaczął szczekać kiedy natrafili na walizkę Naruto. Ten zdenerwował się trochę kiedy otworzyli jego walizkę w poszukiwaniu niebezpiecznych rzeczy.
-Tu jest bomba-powiedział wyciągając małe pudełeczko. W efekcie przyzwyczajenia chwycili Naruto za koszulkę i z zamiarem skucia go w kajdanki rzucili na podłogę.
-Panowie spokojnie to tylko kredki-uspokoił ich Sasuke otwierając małe pudełeczko. Oni wyrwali mu je z rąk i przypatrzyli się uważnie drewnianej rzeczy.
-Dobra jesteś wolny-powiedział wyjmując jego rękę z kajdanek. Naruto ucieszony chciał już sięgnąć po swoją własność, ale przeszkodził mu w tym strażnik. -Nie tak szybko. To zabieram ze sobą!-powiedział i odwrócił się w stronę swojego przyjaciela
- Do widzenia-powiedział zrezygnowany Naruto.
- No Naruto nieźle się wkopałeś!-poklepał go po ramieniu Kiba
- A zamknij się!-fochnął się na niego i odwrócił w inną stronę.
-Co jest chłopaki-krzyknął jeden z opiekunów obozowych-Chodźcie szybko! Zbiórka jest!
-Już!-krzyknęli i pobiegli w stronę reszty obozu
-Witajcie drodzy obozowicze! Przed wami pełne przygód  dwa miesiące!Nazywam się Tsunade i jestem głównym kierującym tym obozem! Cieszę się, że wybraliście ten obóz! Za wami jest rozpiska pokoi. Możecie się sami dobierać! Potem punkt trzecia przyjdziecie tutaj i zostaną przydzieleni wam opiekunowie! Od nich dowiecie się wszystkiego! A teraz pamiętajcie macie się dobrze bawić!-Cały tabun licealistów popędził na biedną tablice.
-Ej chłopaki!-krzyknął Naruto-Jesteśmy razem w pokoju?
-No jasne!-krzyknął Kiba-Kto ostatni ten zgniłe jajo!-krzyknął i popędził w stronę domku. Wybrali pierwszy lepszy wolny domek. Potem była już tylko kłótnia kto zajmuje, które łóżko.
-Ej nie chciałbym wam przeszkadzać ale dokładnie za dwie minuty jest 3-przerwał im kłótnie Shikamaru
-I co dopiero teraz nam o tym mówisz?-krzyknęli równocześnie
-Wiecie nie chciałem wam przeszkadzać-ziewnął
-Biegiem-krzyknął Sasuke i wybiegł z pokoju. W ślad za nim poszła reszta jego przyjaciół. Tylko Shikamaru szedł sobie spokojnie. Podziwiał sobie chmurki. Tak na prawdę do zbiórki zostało jeszcze pół godziny ale, że te matoły są takie łatwowierne to już nie jego wina.
   -Hinato!-krzyknął zdenerwowany mężczyzna.-Nie wnerwiaj mnie!
-Pragnęłabym ci przypomnieć, że jeszcze nie jesteś menelem tylko dla tego, że ja-podkreśliła tu słowo-zarabiam pieniądze!
-Ale to ja jestem twoim ojcem! I to mnie masz się słuchać jasne?!-krzyknął wymierzając jej siarczysty policzek
-Tak.-szepnęła powstrzymując łzy
-Odejdź-odwrócił się w stronę okna
-Hai-powiedziała przytrzymując dłoń przy obolałym policzku
-Pamiętaj za pół godziny masz występ! Przyjdź na próbę-rozkazał
-Oczywiście-powiedziała i wyszła z domku. Zaraz potem poszła w stronę wielkie sceny. Tu właśnie na koniec obozu ma wystąpić z nią jeden uczestnik. Powoli, mozolnym krokiem szła w stronę sceny. Policzek piekł ją niemiłosiernie.
-Zabiję tego Shikamaru!-krzyczał zdenerwowany Kiba. Hinata przestraszyła się lekko. Była pewna, że teraz tu nikogo nie będzie. -Dobra biegiem na niego!-krzyknął. Sasuke pobiegł za nim rzucając zdziwione spojrzenie Naruto.
-Ty nie idziesz z nami?-spytał zdziwiony. Zwykle do bójek brał się pierwszy
-Nie, zaraz was dogonię-powiedział i wspiął się na drzewo. Sam nie wiedział czemu to zrobił. Po prostu poczuł taki kaprys
-Hinata-sama trzeba zrobić próbę a pani nie ma jeszcze na sobie stroju!-krzyknęła desperacko jedna z garderobianych. Chwyciła Hinatę za rękę i pędem pobiegła do garderoby. Tam zrzucono z niej wszystkie ubrania zostawiając bieliznę i założono taką sukienkę. Potem wrzucono ją na fotel fryzjerski by spiąć jej włosy w dwie wesołe kitki. Potem zaczęto robić jej makijaż. Nie był to jakiś specjalnie wymyślny make-up. Kiedy była już gotowa wyszła na scenę. Wzięła z półki mikrofon i stanęła na środku. Odwróciła się w stronę didżeja (nie wiem jak to się pisze xD dop-Igi-chan) i zaczęła odliczać pomagając sobie w tym palcami.
-Trzy, dwa, i jeden-powiedziała i została puszczona muzyka. Odczekała moment i zaczęła śpiewać piosenkę. Naruto słuchał jak zaczarowany. Nigdy jeszcze nie słyszał, żeby ktoś śpiewał tak pięknie na żywo. Do tego tak pięknie tańczyła. Dla niego byłoby to niemożliwe. Po pierwsze on ledwo stoi w obcasach to co dopiero tak płynnie się ruszać. Cały czar prysł kiedy muzyka się wyłączyła.
-Zakochałem się-powiedział sam do siebie
-Mogło być lepiej!-powiedział surowy ton ojca młodej gwiazdy
-Wiem ojcze-powiedziała chyląc głowę
-Pomyliłaś jedną nutę-powiedział podchodząc do niej
-Nieprawda tak miało być-powiedziała nadal nie prostując się
-To ja tu jestem szefem!-krzyknął ciągnąc ją za jedną z kitek. Naruto miał ochotę przylać temu burakowi. Nikt nie zasłużył na takie traktowanie nawet takie puste lale jak ona!-emocje w nim narastały
-Złaź ze sceny niech ci poprawią fryzurę-powiedział puszczając jedną ze wstążek jakie były zawiązane na je kucykach.
-Dobrze ojcze-powiedziała cicho i odeszła ze sceny.Naruto zszedł z drzewa. I tak zaraz miała być zbiórka. Usiadł pod jego konarem i rozmyślał.
-Naruto! Już zbiórka chodź-zawołali go jego koledzy
-Już idę-uśmiechnął się
-Witam was ponownie!-powiedziała kierowniczka obozu.-Teraz mieliśmy przydzielać wam opiekunów jednak doszliśmy do wniosku, że nie ma to sensu. A teraz przed wami, Hinata Hyuuga!-krzyknęła i zeszła ze sceny. Zaraz na niej pojawiła się gwiazda dnia Hinata. Uśmiechnęła się i zaczęła tańczyć, by zaraz potem dołączył się jej płynnych ruchów śpiew.
-Cześć wszystkim!-zaczęła machać ręką w ich stronę-Jestem Hinata i będę was uczyła wszystkiego abyście mogli zostać gwiazdą-krzyknęła dalej uśmiechając się. Po chwili zeszła ze sceny i znowu weszka Tsunade.
-Kochani! Dzisiaj jest dzień rozpoznawczy! Ci co są bardziej spostrzegawczy zauważyli już pewnie, że w waszych pokojach są mapy tego ośrodka. Wszystko jest napisane gdzie co się znajduje więc jeżeli będziecie mieli problemy ze znalezieniem czegoś mapa wam pomoże. Jutro już zaczynamy pełną parą ćwiczenia! Pamiętajcie pobudka o 7:30, a o 8 jest już śniadanie. Później chłopacy będą mieli zajęcia taneczne, a dziewczyny muzyczne! Wszyscy o 10 mają się tu zebrać ze wszystkimi wam potrzebnymi rzeczami. Dziś o siedemnastej jest wyjątkowo obiadokolacja. Jak ktoś ma jakieś pytania niech podejdzie. Nie ma żadnych pytań? Cieszę się! Do zobaczenia później
-Widzieliście jak ona śpiewa?-spytał nadal zszokowany Kiba
-Chyba raczej słyszeliśmy baranie-poprawił go Sasuke
-Pewnie i tak to był Playback-skwitował Naruto. Mimo, że sam dokładnie widział i słyszał jak ona śpiewa nie chciał się przyznać, że jest on nią co najmniej oczarowany.- Mamy jeszcze dwie godziny co robimy?
-Nie wiem. Ja idę się zdrzemnąć-powiedział ziewając Shikamaru
-Ty o jednym i tym samym-zaczął narzekać Kiba. Jego głos był już dla Naruto irytujący. Nic się nie zastanawiając skręcił w drugą stronę.
-A ty gdzie leziesz?
-Przejść się
-Aha... -I na tym zakończyli swoją długą i pouczającą rozmowę.
   Naruto przechodził obok wielu domków, drzew. Gdzieniegdzie słychać było tłumy fanów Hinaty, które bez skutku szukały jej lub jej domku.
-Ile słyszałeś?-spytał go trochę ochrypnięty głos
-He? Czego?-spytał zdziwiony szukając posiadacza głosu
-Mojej rozmowy z ojcem-powiedziała dziewczyna wydmuchując dym papierosowy z płuc
-Praktycznie całą-stwierdził- A gdzie ten twój cały uśmiech? Z tego co wiem jesteś przeciw papierosom
-Możliwe-zaciągnęła się znowu- Głęboko w dupie to mam-uśmiechnęła się szyderczo i wyrzuciła peta-Nie mów nikomu o tej rozmowie-oparła się o barierkę domku która pod jej ciężarem trochę zaskrzypiała.
-Co za to będę miał?-spytał dla zabawy
-A co chcesz?-spytała poważnie
-Żartuję i tak nie chciałem nikomu o tym mówić
-Jasne. Kryj się-szepnęła na co Naruto schował się za drzewem
-Hinata! Ile razy miałem ci mówić żebyś nie paliła!-krzyknął poddenerwowany ojciec
-Ale, ja nie paliłam-powiedziała chyląc głowę
-Nie waż mi się kłamać smarkulo!-pociągnął ją za włosy. Hinata krzyknęła. Nie da się przyzwyczaić do bólu, tym bardziej, jeżeli zadaje ci go bliska osoba.
-Dobrze ojcze-powiedziała zaciskając powieki-Czy mogę odejść?
-Idź!-wybiegła z domku. Pędziła przed siebie. Byleby się nie rozpłakać. Naruto  kiedy zauważył, jej ucieczkę pobiegł za nią. Dobiegli do lasu. Choć, może to było złe określenie. Oni cały czas byli w lesie.
   Puszcza rozciągała się we wszystkie strony świata, zostawiając wszystkim uczucie nie odkrytej tajemnicy, którą kryła. Hinata zatrzymała się. Jej płuca ją paliły a w żebrach czuła nieprzyjemne kłucie.
Rozejrzała się przestraszona. Naruto skrył się za drzewem tak aby go nie zobaczyła. Po chwili znów zaczęła biec przed siebie. Po chwili znaleźli się przy ruinach domu. Hinata szybko podbiegła do jego drzwi i otworzyła je. Zamknęła za sobą starannie drzwi tak aby nie wydały żadnego dźwięku. Podeszła do pianina  i przejechała palcem po jego klawiszach. Były zakurzone, tak samo jak większość rzeczy w tym pomieszczeniu. Przy pewnym klawiszu użyła więcej siły i wydał dźwięk. Zaraz potem były jeszcze kolejne tworzące gamę dźwięków kojące wszystkie bóle.
- Trippin out
Spinning around
I'm underground
I fell down
Yeah I fell down


I'm freaking out, where am I now?
Upside down and I can't stop it now
It cn't stop me now, oh oh


I, I'll get by
I, I'll survive
When the world's crashing down
When I fall and hit the ground
I will turn myself arond
Don't you try to stop me
I, I won't cry...?- Zaczęła śpiewać.  Łzy spływały po jej policzkach. Nie wytrzymała upadła na pianino przerywając piękną melodie. Rozpłakała się na dobre.- Czemu nie mogę się mu postawić?-spytała samą siebie.- Czemu odeszłaś? Czemu cię już nie ma? Miałaś nade mną czuwać cały czas! Czemu pozwalasz na to ojcu?
~~~
Ohayou! Dziś się będę streszczać (lekcja japońskiego za pół godziny a ja ma burdel w pokoju xd) Nie miałam kompletnego pomysłu na nazwę a więc daję Wam do tego wolną rękę. Dla tych co tak samo kochają Avril Lavinge jak ja nie będzie żadną zagadką co to za piosenka :) Pa pa Misiaczki trzymajcie się dobrze!

wtorek, 11 czerwca 2013

SasuSaku "Kocham czy nienawidzę" #1

Na początek słów kilka:
Jestem prze szczęśliwa, że ktoś poprosił mnie o partówkę. Chciałabym powiadomić, że w notce mogą pojawić się nieliczne przekleństwa. Dziękuję z całego serca i zapraszam do czytania:
~~~~
-To był ostatni?-krzyknęła dziewczyna. Na jej ciele było wile siniaków, które miały służyć jako krótkotrwałe pamiątki po wojnie. Wreszcie, po długich miesiącach walki IV wielka wojna shinobi zakończyła się. Wszyscy byli dumni z tego, że udało im się wyjść z tej wielkiej bitwy zwycięsko. I choć powinni cieszyć się z wygranej wile ludzi płakało po stracie ważnych dla siebie osób. Wszyscy inne odnieśli uczucia po wojnie. Wiele osób znienawidziło siebie, pokochało kogoś, rodzice byli dumni ze swoich dzieci, że tak bardzo udało im się zmienić ten świat, znaleźli się też tacy co byli dumni sami z siebie. Puszyli się jak pawie przed innymi ninja z myślą, że oni bardziej pomogli  wiosce. Choć czasami  żadnym stopniu nie była to prawda, nikt nie chciał ich uwalniać z pętli słodkiego kłamstwa, którym sami siebie otaczali.
-Chyba tak!-odkrzyknął jej chłopak.
-Tak czy nie do cholery jasnej?!-zbulwersowała się trochę. Jej nerwy były już poszarpane, ze względu na jednego osobnika.
-A skąd mam wiedzieć?
-Tak, to ostatni. Przynajmniej ja już nikogo nie widzę-przerwała im kłótnię młoda dziedziczka Byakugana, dezaktywując swoją technikę rodową.
-Dobra zbieramy się!-zarządził Kakashi-Czas wojenny się skończył. Idziemy świętować!
-Hai!-odpowiedzieli chórem. Wszyscy kierowali się w stronę wioski. Główna brama była nadal zabezpieczona, przed wrogami. Mimo zakończenia wojny nikt nie pozostawał bez nuty niepewności.  Po przejściu przez bramę słychać było huczne imprezy. Na jedną z nich wybierała się "drużyna". Choć wraz z zakończeniem wojny przestała ona istnieć trudno było im się pożegnać ze sobą.
-Nie wiem jak wy, ale ja idę się umyć!-krzyknęła różowo włosa
-Poczekaj pójdę z tobą-krzyknęła Hinata. Była już trochę bardziej pewna siebie, jednak dalej przy Naruto spalała buraka.
-To pośpiesz się!-rzuciła na odczep. Dziewczyna zrównała krok ze swoją przyjaciółką.
-Jak się czujesz z tym?-spytała cicho
-Chodzi ci o to-spoważniała- To przeszłość. Mam po dziurki w nosie tego dupka-powiedziała ściskając rękę w pięść.
-Mówicie o mnie?-spytał kruczowłosy chłopak
-Proszę odejdź Sasuke-kun-poprosiła cicho Hinata. Wiedziała, że jeżeli za długo Sakura będzie słyszała jego głos będzie gotowa na nowo zdemolować całą Konohę.
-Zamknij dziób. Nie gadam do ciebie
-Zamknij ryja-powiedziała mocno już wnerwiona Sakura
-Niestety nie jestem świnką-wzruszył ramionami
-Jesteś pewny? Może pożyczyć ci lusterko?-spytała
-Śmieszna jesteś-powiedział pojawiając się przed nią. Złapał kosmyk jej różowo bajecznych włosów
-Czy nie możesz łaskawie się ode mnie odpierdolić?-spytała wyrywając mu z dłoni jej własność.
-Ale czemu? Przecież wiem, że tego chcesz.-powiedział nachylając się do jej twarzy. Ta podniosła się na palcach na taką wysokość, że jej usta były przy jego uchu
-Chyba sobie śnisz baranie-szepnęła i uderzyła go pięścią w brzuch-Chodź Hinata nie będziemy marnować czasu na takiego debila-złapała koleżankę za rękę i szybkim krokiem popędziły do domu Sakury. Mieszkanie Hinaty tymczasem było remontowane gdyż podczas wojny zostało zniszczone. Choć nadawało się już do mieszkania wolały zostać ze sobą. Wzięły ręczniki i wszystkie inne rzeczy, których będą potrzebowały w łaźni i udały się do niej. Były już trochę spóźnione przez niezaplanowane spotkanie z dawną miłością prawie całej wioski. Dziewczyny czekały na nie już od dobrych 10 minut kiedy panie spóźnialskie raczyły przyjść.
-Sorki za spóźnienie!-krzyknęła trochę zadyszana Sakura
-No wreszcie! Gdzie wy byłyście?-spytała z wyrzutem Ino
-Pewien niezidentyfikowanej płci osobnik przeszkodził nam podczas drogi do domu-powiedziała Sakura ściskając rękę w pięść
-Dobra, dobra nie wkurzaj się tak ja tylko pytam-wystawiła w geście obronnym ręce przed siebie
-Dobra idziemy już?-spytała jedna z tłumu dziewczyn
-Jasne!-krzyknęła Ino i wbiegła do szatni. Zaraz po niej wbiegły inne dziewczyny. Niektóre trochę szybciej inne wolniej.
-Już nie mogę się doczekać!-krzyknęła podekscytowana Ten Ten
-Na co?-spytała Sakura zdejmując z siebie bluzkę
-Na festyn! Zapomniałaś?-odpowiedziała jej
-Jezu zapomniałam o tym kompletnie-krzyknęła Ino- I z kim ja na niego pójdę-spuściła głowę
-Słyszałam, że Sasuke nie idzie z żadną dziewczyną-szepnęła Hinata owijając się w ręcznik. Nikt nawet nie zauważył, że zdążyła się już rozebrać
-Nie... Myślałam raczej o Sai'u-rozmarzyła się- A tak właściwie z kim ty idziesz?-spytała zaciekawiona pochylając się nad Hinatą- Zaraz dołączyła do niej reszta dziewczyn z oczami nie znoszącymi sprzeciwu.
-E... To... No-zaczęła się gubić- Sakura jeszcze z nikim nie idzie-krzyknęła w akcie desperacji.
-Sakura?-spytały nachylając się nad kolejną dziewczyną
-Z nikim nie idę-powiedziała zrzucając z siebie ostatnie części garderoby
-He? Jak to?
-Normalnie. Wolę pójść sama niż z kimś kogo nie lubię-stwierdziła-Idziecie?-spytała
-No już nie poganiaj nas.
-Jasne, jasne-przewróciła oczami i poszła w stronę łazienek. Umyła się  i weszła do basenu. W ślad za nią poszła reszta dziewczyn i oddały się rozkoszy.
-Brakowało mi tego-przeciągnęła się leniwie- Wszystko mnie boli.
-A kogo nie? Wreszcie trochę luzu!-krzyknęła uradowana Ino- Mama ciągle głowę  mi zawraca. Jakby nie mogła sobie kogoś do tej kwiaciarni zatrudnić...
-Panienko Sakuro...-powiedział jeden z członków korzenia
-Hentai!-krzyknęły wszystkie dziewczyny oblewając wodą nieproszonego gościa
-Przepraszam najmoc...
-Jak zdemaskowałyście moje Ero-jutsu?-krzyknął Boczek wskazując na nie palcem
-Drugi zboczeniec-krzyknęły i uciekły w stronę przebieralni
-Nie! Zaczekajcie! Moje Muzy! Coś ty najlepszego zrobił palancie?-krzyknął zdesperowany do nadal zszokowanego członka Anbu.
-Jiraya-sama-ukłonił się- Hokage-sama nie będzie zadowolona z pańskiego zajęcia.
-T-Tsunade-uśmiechnął się krzywo- Eee... Too... No! Mnie tu nie było!-krzyknął i zwiał gdzie pieprz rośnie.
~~~
   Saura siedziała załamana. Cały jej świat się zawalił. Zapach kwiatów nie przynosił jej ukojenia,
wszystkie zwierzęta, które tak bardzo kochała nie miały teraz dla niej znaczenia. Teraz wszystko straciło sens. Nie obchodziło ją to, że wciąż myśli o sobie. Nie karciła się za to, że jej zachowanie było samolubne. W końcu są straszniejsze rzeczy na świecie. Świecie, który odebrał jej najważniejsze osoby w życiu.
-Mama i tata-rozpłakała się-Gdzie tu jest ta cholerna sprawiedliwość?!-krzyknęła. Nie wiadomo do kogo, nie wiadomo kto ją usłyszał. Nie wie czy wszystkie jej smutki zostaną między nią a księżycem. Świecił w całej swej okazałości. Łzy, które teraz wylewała, były kryształami, które kiedy tylko czego dotkną rozpadają się i wylewają wszystkie smutki w nich zawarte.
   Gwiazdy świeciły wesoło jeszcze bardziej przygnębiając Sakurę. Całe życie, którym wcześniej tętniła odeszło od niej. Zostawiło aby nie musiała się powstrzymywać przed emocjami, które nią targały.
-Sakura?-spytał lekko zdziwiony Itachi. -Wszystko w porządku?
-Nie! Nic nie jest w tym cholernym porządku-krzyknęła-Dlaczego oni musieli odejść? Nie mógł to być ktoś inny? Przecież... Przecież! Kurwa mać! Napatrzyłeś się? To teraz won!-krzyknęła i pobiegła przed siebie
-Sakura poczekaj!-powiedział pojawiając się przed nią-Chodź do nas, prześpisz się, pomyślisz o wszystkim na trzeźwo.-zaproponował i nałożył na nią swoją bluzę. Zaprowadził ją do rezydencji Uchiha. Ogromna, piękna jednak pusta rezydencja stała pokazując wartość Uchiha.
-A tobie co się stało-spytał Sasuke, który przechodził koło drzwi wejściowych
-Sasuke daruj sobie-powiedział Itachi mocniej przytulając Sakurę.
-A co dzidzia się popłacze?-spytał z wyższością w głosie
-Sasuke!-zbeształ go starszy brat
-Wystarczy-powiedziała Sakura ocierając łzy.- Naprawdę dziecinnym było z mojej strony ukazywać słabość. Przecież jestem Shinobi. To nieodłączna część naszego życia. A teraz przepraszam, Itachi możesz mnie zaprowadzić do pokoju?-spytała już trochę uspokojona
-Oczywiście. Napijesz się herbaty?
-Nie dziękuję-odmówiła grzecznie i poszła za starszym Uchiha
-To jest twój pokój, jak coś to nasze są na końcu korytarz-wskazał po kolei na drzwi
-Jasne. Dziękuję-uśmiechnęła się i weszła do pokoju. Był w nim półmrok. Nie miała zamiaru włączyć światła. Zdjęła buty i rzuciła się na łóżko. Skuliła się i przytuliła do poduszki. Nie da się wyzbyć smutku. Jest to niemożliwe. Co z tego, że jest tą Kunoichi? To nie ma znaczenia. Jest tylko człowiekiem. Łzy łaskotały jej policzki. wszystko było rozmazane. Nie czuła nic oprócz smutku. Nie takiego jak nie dostałeś wymarzonego prezentu, gorzej ci poszło na sprawdzianie. Nie szło o takie błahe rzeczy. Bynajmniej nie dla niej. Oni byli nieodłączną częścią jej życia, które zawsze było różowe jak jej włosy.
   Płacz ją wykończył. Poddała się. Zasnęła. Jej oddech powoli stawał się równomierny. Policzki przybierały normalnych kolorów a twarz, która była wykrzywiona w grymasie znów stała się spokojna. Struga światła przecięła ciemność pokoju. Drzwi zaskrzypiały lekko. Do pokoju wszedł po chichu Sasuke. Stanął przed Sakurą.
-Czemu musisz tak cierpieć?-spytał się sam siebie i pochylił się nad nią. Zrzucił kosmyk włosów z jej czoła i pocałował je lekko. Rzucił tęskne spojrzenie w jej stronę i poszedł do swojego pokoju. Sakura dotknęła swojego czoła. Czemu on to zrobił?-na jej usta nasuwało się wiele pytań jednak na żadne nie znała odpowiedzi. Usnęła znów. Tym jednak razem jej sen był głęboki. Wspominała wszystkie chwile, które przeżyła z rodzicami. Zawsze na nich narzekała. Użalała się nad sobą. Chciała być już dorosła odejść od nich, nie myśleć co oni powiedzą. To czemu teraz tak ich opłakiwała?
-Sakura-szepnął cicho Itachi.
-Co będziesz się z nią cackał?-spytał zdenerwowany Sasuke-Sakura wstawaj!-krzyknął jej do ucha wyrywając spod jej głowy poduszkę
-Jeszcze pięć minut mamo-sapnęła  i odwróciła się na drugi bok
-Mamusia Sasuke... Milusio -zażartował sobie z brata Itachi
-Sakura bo nie dostaniesz śniadanie-zagroził jej Sasuke z nutą irytacji w głosie.- Wychować na własnej piersi i tak się zachowywać-udał załamanego Sasuke teatralnie mdlejąc
-Co tu pieprzysz Uchiha?-spytała trochę zaspana Sakura
-Jak ty się do mamusi odzywasz?!-krzyknął trochę piskliwym głosikiem
-Ty? Mamusia? Współczuję twojemu dziecku-położyła dłoń na jego ramieniu i schyliła głowę
 -Ja rodzę! Ja rodzę!-powiedział (a może "a"?-dop autorki)
-Ja się dziwie, że ktoś chciał cię przelecieć z twoim krzywym ryjem
-Ej, chyba to się posuwa za daleko-chciał ich uspokoić Itachi. Szczerze mówiąc śmieszyły go ich rozmowy, ale wolał nie narażać domu na ich destrukcyjne działanie.
-Zamknij się-rozkazał Sasuke. Dla niego to nie była zwykła kłótnia. To była wojna...
***
Ohayo!Już na początku... Początkońcowym chciałabym Was się spytać... Serio ludzie? Serio?! Ja i komedia? Jak można zauważyć na moim blogu komedia to jedynie moje historie -_-. No nic... Aha i jeżeli ktoś będzie chciał poprosić mnie o jakąś partówkę proszę o podanie jeszcze GG lub maila bo czasami naprawdę mam dylematy czy mogę coś zmienić czy nie... Pewnie i tak nikt nie zrozumiał więc dodajcie tylko do zgłoszenia coś abym mogła się skontaktować ^^. Co do notki... Będzie w partach (bo tak mi wygodniej :> ). Będą one mniej więcej takiej długości. Pa misiaczki :*

sobota, 8 czerwca 2013

ItaSaku "Mała gra"



Przez ostatnie kilka dni pogoda była okropna. Deszcz i chłód nie dawały o sobie zapomnieć. Obecnie panowała burza. Strasznie gwałtowna. Jednak to nie one wybudziły różowowłosą ze snu. Kapanie wody zaczęło być nieznośne. Tej nocy również miała ten sam sen. Nie sen, raczej koszmar. Tyle osób w nim umiera. Zmieniła swoją pozycję. Usiadła i spojrzała na swoje zaciśnięte na pościeli dłonie. Po chwili w ustach poczuła nieprzyjemny smak. Poczuła nudności. Przed oczami widziała scenę ze snu. Wszystkie martwe ciała. Ich wnętrzności znajdowały się na zewnątrz. Zasłoniła dłońmi usta i wybiegła z pokoju, prosto do łazienki. Zwymiotowała. Raz, drugi, trzeci. W końcu poczuła się lepiej. W pomieszczeniu odbiło się echo pukania. Do pomieszczenia zapukała matka różowowłosej. Dziewczyna siedziała na ziemi ze spuszczoną głową.
-Sakura, wszystko dobrze?- przez drzwi przedostał się głos starszej już kobiety.
-Tak, jest dobrze – skłamała.
-To dobrze, córciu – kobieta odeszła kilka kroków od drzwi. – A Sakura, otrzymałaś paczkę, położyłam ją u ciebie w pokoju.
-Paczka? Do mnie? – szepnęła do siebie.
Sakura była zdziwiona tym, że ktoś wysłał do niej paczkę. Bez owijania w bawełnę, wstała i ruszyła prosto do swojego pokoju. Na swoim łóżku znalazła paczkę, o której mówiła jej matka. Zamknęła za sobą drzwi żeby nikt jej nie przeszkadzał. Podeszłam do łożka i usiadła obok paczki. Przyjrzała się jej dokładnie. Nie było adresu nadawcy. Uniosła jedną brew ze zdziwienia. Zabrała z parapetu okna nożyczki i przejechała po taśmie, którą została zamknięta przesyłka. Odłożyła narzędzie i otwarła pudełko. W środku znajdowała się szkatułka. Była piękna. Szkatułka została wykonana z samego srebra i udekorowana różnymi brylantami. Różowowłosa zachwycona prezentem, wyciągnęła podarunek z pudełka. Przejechała palcami po zdobienia i gładkiej powierzchni. W jednej chwili zatrzymała się. Zrozumiała, że to może być pułapka. Przełknęła ślinę i położyła dłoń na zamku. Otworzyła srebrną szkatułkę. O dziwo nic się nie stało, więc odetchnęła z ulgą. W środku prezentu znajdował się zwój o kolorze kwiatów wiśni. Zwój odbijał się w lusterku, znajdujące się w szkatułce. Wyciągnęła wiadomość i powoli z wyczuciem rozpakowała zwój. Sakura po raz kolejny odetchnęła z ulgą. Zawartość zwoju była dosyć dziwna.
Droga Sakuro,
Cieszę się, że ta przesyłka w końcu do ciebie dotarła. Poprosiłem starego przyjaciela aby ci ją dostarczył, stąd brak nadawcy. Szkatułka jest prezentem ode mnie, była ona przekazywana w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie. Ostatnio należała do mojej matki. Doskonale wiem jaką osobą jesteś. Zapewne chcesz dowiedzieć się kim jestem. Jednak nie mogę tego uczynić, póki znajdujesz się w Wiosce Liścia. Proponuję  małą grę, dzięki której dowiesz się kim jestem. Powiedzmy, że „plansza gry” obejmuje cały nasz świat Shinobi. Wiem będzie trudno odnaleźć wskazówki na tak wielkim terenie. Jednakże, wiem że jesteś mądra i nie zajmie ci do dużo czasu. Tylko istnieje kilka zasad. Pierwsza: Nie informujesz o przesyłce ani Hokage, ani Naruto. Druga: Nie możesz wyruszyć z ochraniaczem, ani ze znakiem klanu. Trzecia: Musisz wyruszyć sama. Czwarta: Zabierasz szkatułkę ze sobą. Piąta: Musisz się mocno uzbroić, ponieważ droga będzie niebezpieczna. Możesz zrezygnować z szukania mnie. Jednakże, ktoś wtedy ucierpi. Wiem, że nie chcesz aby twoi przyjaciele cierpieli. Powiem ci, że kiedy mnie odnajdziesz powiem ci o pewnym spisku. W ten spisek są wplątani twoi przyjaciele.
Pierwsza wskazówka: Odnajdź Sasuke. Zapytaj o Czarnego Kruka Posiadłości.  
Różowowłosa wzdrygnęła się, kiedy przeczytała imię swojej miłości. Odłożyła list na bok i przeciągnęła się. Spojrzała poważnie na swoje ręce i zacisnęła dłonie w pięści. Postanowiła, że wyruszy dla swoich przyjaciół. Bez zbędnych ceregieli, spakował się i przebrała. Zbiegła w pośpiechu na duł i podeszła do drzwi wejściowych. Tak jak się spodziewała, jej matka wyszła z pokoju.
-Sakura, gdzie się wybierasz? – zapytała kobieta.
-Wyruszam na misję – powiedziała i wyszła.
Nie słyszała jak matka ją woła. Po prostu wyruszyła.
***
Była trochę zakłopotana tym, że musi odnaleźć Uchihę. Wiedziała gdzie się on znajduje, lecz nie powiedział o tym nikomu. Ciągle zadawała sobie to samo pytanie. Co niby miał oznaczać ten Czarny Kruk Posiadłości? Westchnęła ciężko, gdyż sama pogoda utrudniała jej drogę. Miała na sobie czarny płaszcz. Ubrała się tak, jak jej rozkazał tajemniczy nadawca. Szła obecnie do Wioski Dźwięku szybkim krokiem. Tak aby zdążyć przed zachodem słońca.
***
Sakura nadużyła tempa i czuła się wyczerpana. Jednakże, dotarła do Wioski Dźwięku. Wzięła głęboki oddech i odnowiła swoje siły. Zeskoczyła z drzewa, na którym się obecnie znajdowała. Wszędzie było pusto. Ruszyła w stronę wodospadu, który znajdował się niedaleko. Kierował się w wyznaczonym kierunku powoli.
W końcu dotarła do strumienia. Miała założony na głowie kaptur, mimo że przestało już padać. Spojrzała ku wodospadowi. Na jej twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.
-Znalazłam cię, Sasuke – powiedziała.
Przed zielonooką stał wysoki ciemnowłosy chłopak. Był zaskoczony pojawieniem się kogokolwiek o tym czasie.
-Kim jesteś – powiedział bez emocji.
-Nikim – skłamała.
Sakura nie chciała aby on dowiedział się kim jest. Za wcześnie na to.
-Czego chcesz? – zapytał.
-Informacji, na temat „Czarnego Kruka Posiadłości” –powiedziała spokojnie, chociaż emocje gotowały się w niej.
Młody Uchiha był wstrząśnięty jej odpowiedzią. Nigdy nie spodziewał się, że ktokolwiek go o to zapyta.
-Jeśli mi się przestawisz, odpowiem ci – wzruszył ramionami.
-Powiedziałam już, że jestem nikim Sasuke-kun.
-Kłamiesz.
-Dobra, nazywam się Chizuru. Pochodzę z Wioski Skał. Pasuje?
-Teraz lepiej. Czarny Kruk posiadłości, powiadasz? Posiadłość znajduje się w Yuki-Gakure, a strzeże ją jakiś Shinobi. Tyle mi wiadomo.
-Dziękuję Sasuke, spotkamy się ponownie niebawem – powiedziała i odeszła.
-Mam nadzieję – powiedział.
Sakura bezzwłocznie skierowała się w stronę kraju Śniegu. Przygryzła mono wargę, aż poczuła smak swojej własnej krwi. Spotkał swoją miłość, lecz nie przedstawiła się. Skłamała i źle jej z tym było.
***
Podróż do Yuki-Gakure była okropna, jeszcze pogoda tego nie ułatwiała. W momencie kiedy postawiła swoje nogi na brzegu, uderzyło w nią ogromne zimno. Nie wiedziała dokładnie gdzie możne znajdować się poszukiwana posiadłość. Przez dłuższą chwilę stała w milczeniu zamyślana. Z transu obudziła ją kobieta, która potknęła się i upadła obok niej.
-Eee, daijobu ka? – zapytała pomagając kobiecie.
Kobieta przytaknęła. Sakura niestety nie widziała  jej części twarzy, ponieważ zakrywały ją blond włosy.
-Pomogę pani z tym – zaproponowała.
-Dziękuję, panience – powiedziała i uśmiechnęła się miło.
Różowowłosa zabrała skrzynie od nieznajomej i powędrowała wraz z nią do pewnej restauracji. Zostawiła ciężar na zapleczu i podeszła do kobiety. Była widocznie zadowolona, a świadczył o tym jej szczery uśmiech.
-Jak mogę się odwdzięczyć, panience? – zapytała.
-Nie musi pani dla mnie nic robić. Wystarczy mi pewna małą informacja. Wiem pani może gdzie znajduje się Czarny Kruk Posiadłości? – zapytała odwzajemniając uśmiech.
-Wiem i nie radzę ci tam iść – spojrzała na nią poważnie.
-Moi przyjaciele są zagrożeni, musze odnaleźć to miejsce! – wzdrygnęła się.
-Dobrze. Widać, że są dla ciebie ważni, że tak śpieszysz się umrzeć – powiedziała chłodno.
-Powie mi pani gdzie jest ot miejsce? – zapytała jeszcze raz.
-Nie daleko stąd, wewnątrz gór – powiedziała.
-Bardzo dziękuję – powiedziała – Dowidzenia.
Zielonooka udała się ba zwłocznie w wyznaczonym kierunku. Pogoda dalej nie dawała o sobie zapomnieć. Przez śnieżycę nie mogła przyśpieszyć. Wlokła się wybraną ścieżką.
-Czy wszędzie jest taka paskudna pogoda?! – zirytowała się.
Jej zielonym oczom ukazała się stara posiadłość. Przypomniała sobie słowa Sasuke, że broni ją jakiś Shinobi. Rozejrzała się bacznie dookoła. Ani żywej duszy. Pustka. Zrobiła kilka kroków w kierunku budowli. Odskoczyła gwałtownie. W miejscu, w którym poprzednio stała była wbita katana.
-Kim jesteś! Pokaż się! – krzyknęła.
Zza posiadłości wyłonił się ciemnowłosy mężczyzna. Nie był on znany młodej Haruno. Zapewne pochodzi stąd.
-Czego tu szukasz – jego głos był szorstki i ostry.
-Sama nie wiem, ale muszę się dostać do środka – powiedziała.
-Przedstaw się.
-Haruno Sakura, Kunoichi Wioski Liścia! – podziała na głos.
-Zostałaś zaproszona – powiedział spokojnie.
-Przez kogo? – zdziwiła się.
-Czeka na ciebie w środku – powiedział i zniknął.
Weszła ostrożnie po pierwszych stopniach i delikatnie otwarła drzwi. Z maksymalną ostrożnością  przemieszczała się po korytarzu. W pokojach było pusto. Szła dalej przed siebie, aż znalazła schody prowadzące na dół. Klatka schodowa była oświetlona pochodniami, lecz znajdowały się w sporych odstępach. Sakura postawił nogę już na płaskiej powierzchni i spojrzała na drzwi znajdujące się przed nią. Podeszła do nich i położyła dłoń na klamce. Wzięła głęboki oddech i otwarła je.  Weszła ostrożnie do środka. Pomieszczenie było spore.  Przypominało jadalnie albo salon.
-Jestem tak jak przewidziałeś! – krzyknęło.
Odpowiedziało jej własne echo. Echo jej głosy przerwał dźwięk kroków dochodzących zza wielkiej rzeźby. W końcu jej oczom ukazał się ciemnowłosy mężczyzna. Przełknęła ślinę. Czarne włosy, ciemnie oczy i płaszcz Akatsuki.
-Itachi Uchiha? – zdziwiła się i cofnęła o krok.
-Witaj, Sakuro – powiedział.
-Wytłumacz mi o co tu chodzi! – krzyknęła.
-Otrzymałaś prezent ode mnie, nie? Inaczej bytu nie przyszła Chizuru.
-Skąd ty …- syknęła.
-Obserwowałem cię – przerwał jej.
-Dlaczego to robisz?!  
-Abyś zrozumiała, że Sasuke nie jest ci pisany.
-Chyba nie ty, zabiłeś tylu ludzi, nawet mnie to boli – powiedziała przestraszona.
Rozległ się donośny krzyk i odgłosy walki. Młoda Haruno rozpoznała ten głos i odwróciła się w stronę wejścia do pomieszczenia.
-Naruto! – krzyknęła.
Sakura ruszyła co sił w nogach. Jednakże, nieszczęście chciało aby włączyła jedną z pułapek. Nie miała ani jednej szansy uniknięcia jej. W jej stronę pędziły Kunaie z niesamowitą prędkością. Odwróciła lekko głowę i zamknęła oczy gdy dostrzegła ostrza. Otwarła oczy nie czują żadnego bólu. Leżała na ziemi, a nad nią Itachi. Przez jej głupotę to on został ranny. Jego plecy były podziurawione jak sito.
-Itachi- szepnęła.
Ciemnowłosy wypluł stróżkę krwi obok dziewczyny i osuną się na bok. Młoda Haruno przysunęła do siebie obumierającego mężczyznę.
-Dlaczego? – powiedziała łkając.
Po policzkach dziewczyny zaczęły płynąć gorzkie łzy. Dziewczyna chciała go uleczyć i położyła dłoń na jego torsie.
-Już nie warto – szepnął.
-Nie! – zaprzeczyła.
-Przestań – powiedział.
-Dlaczego to zrobiłeś? – zapytała.
-Chciałem abyś zapomniała o nim. Zrozumiała co dla ciebie jest ważne.
-Przyjaciele?
Itachi przytaknął. Złapał ją delikatnie za głowę i przysunął do siebie. Musnął delikatnie jej usta. Ona odwzajemniła pocałunek. Ich pocałunek pierwszy ale ostatni trwał dłużej niż powinien. Odsunęli się od siebie powoli.
-Zobaczymy się kiedyś, bez emocji – powiedział i podał jej zwój.
Młoda Kunoichi przyjęła zwój i odłożyła ciało Uchihy, po czym odeszła. Wychodząc z budynku spotkała Naruto, który był zdziwiony i zmęczony walką.
-Co z tobą Sakura! Nie wiesz ile cie szukałem! – powiedział blondyn.
-Musiałam coś załatwić, a teraz Naruto wracamy. Musimy ostrzec wioskę – powiedział i uśmiechnęła się. 
~*~
Witam! Jestem Pauline, jednak możecie, a raczej macie nazywać mnie Uruha. Oto moja pierwsza notka. Zawsze pisze mniej więcej tyle. Zamówienia przyjmuję. Lecz istnieją małe ale, które nie długo zostaną opublikowane. Tak więc do następnej notki moje Aniołki!

czwartek, 6 czerwca 2013

Stracić, by zyskać. [NaruHina]



 A więc, witam, witam. ^^
Mój login to Atanih i jestem współautorką tego bloga. :)
Pierwszego oneshot'a chciałam wstawić wczoraj, ale nie starczyło mi
czasu, żeby go napisać. Ogólnie pomysł na oneshot'a napadł mnie, 
gdy, chyba po raz setny, oglądałam film ,,Ruffian" i stworzyłam
po części wzorując się na nim, tą krótką historię. ^^
Mam nadzieję, że się spodoba i liczę na komentarze. :3
Śmiało wytykać mi błędy... xd

~   ~   ~

     Znów zawładnęło nią to wspaniałe, podniecające uczucie. Siedziała na koniu, była w bramce startowej. Za minutę rozpocznie się najważniejszy wyścig w jej życiu. Ten, kto zwycięży, będzie mistrzem świata…
     Jej klacz, Tori1, wygrała każdy wyścig, w którym brała udział. Mało tego, wygrywała je, wyprzedzając innych zawodników o nawet dwadzieścia długości! Mimo, że zwierzę miało tylko trzy lata, już było niesamowite. Mimo wszystko, Secretariat* był najlepszy, ona lub Big Dear** mogła być za nim!
     Ale Hinata nie widziała w niej tylko ,,maszyny do zarabiania pieniędzy”. Pokochała ją. Była dla Hyuugi jak prawdziwa przyjaciółka, nie ważne, że był to „zwykły” koń. Gdy było jej smutno, zawsze przychodziła do stajni, stawała przy boksie Tori i zwierzała się jej. Głównym tematem była jej miłość do blondwłosego chłopaka, który widział w niej tylko przyjaciółkę… E, stop! Przyrzekła sobie, że nie będzie o tym myśleć, zwłaszcza w takiej chwili.
     Komentator zaczął odliczać. Gdy doszedł do ,,jeden”, bramki otworzyły się, a Tori dosłownie z niej wyleciała. Już po paru sekundach rozpędziła się do szaleńczego galopu, mało brakowało, a zmienił by się on w cwał. Klacz była o tyle niesamowita, że potrafiła pokonać, co najmniej, połowę toru cwałem! Bo przecież większość koni rozpędza się najszybciej jak potrafi dopiero pod koniec…
      Ale ogier, z którym się ścigała, nie był zwykłym koniem. Umiejętnościami dorównywał Tori, o ile ich nie przewyższał!
      Hinata galopowała, o ile już nie cwałowała, łeb w łeb z Kaze2, bo tak mistrz wśród ogierów miał na imię. ,,Władał” na nim Omoi3. Poznała gościa chwile przed wyścigiem i był on pewny, że wygra.  Ale Hyuuga sądziła inaczej. Długo przygotowywała się do tego wyścigu. Tak jak jeździec obok, nie ma zamiaru przegrać. Ale zwycięzca może być tylko jeden.
     Kruczowłosa, rozmyślając, nie zauważyła, że Kaze przyśpieszył. Natychmiast przycisnęła swoje łydki, o ile to możliwe, jeszcze bardziej do boków konia i pogoniła dodatkowo klacz batem. Nie robiła tego mocno, była z nią zgrana tak, że nawet bez czynów się rozumiały, ale jednak, wolała mieć pewność.
     Tori przyśpieszyła. Przegoniła Kaze o ledwie dwie długości, ale ważne, że miała przewagę. Niewielką, ale zawsze lepsze to niż nic.
     Hinata nie zdążyła nacieszyć się przewagą. Usłyszała dźwięk podobny do połamania grubej deski. Jej klacz zarżała i zaczęła machać łbem to w górę, to w dół. Dopiero po chwili doszło do niej co się stało. Tori pechowo postawiła nogę i złamała ją, ale nadal biegła dalej, nie zważając na nic. Chciała wygrać…
     Hyuuga natychmiast zaczęła zatrzymywać ją. Jeśli dalej biegłaby to może stać się jej, jak i klaczy, krzywda. Mimo, że używała swoich wszystkich zdolności, koń zatrzymał się dopiero po około stu metrach.
     Gdy zobaczyła, jak jej klacz złamała nogę, niemal straciła nadzieję na ratunek dla niej… Zasłoniła, ze zdziwienia, ręką buzię, a w jej oczach zebrały się łzy. W między czasie do zwierzęcia podbiegły osoby, które wstępnie się nim zajęły, oraz podjechał samochód…
     Zanim wsiadła do pojazdu, powiedziano jej, że koń ma dodatkowo zmiażdżone trzeszczki, a jego szanse przeżycia wynoszą dziesięć procent…  

     Siedziała przed salą, w której operowali Tori. Trwało to dosyć długo, przez co coraz bardziej zaczynała bać się o swoją klacz.
     Nagle z pomieszczenia było słychać wielki hałas, jakby strącanych rzeczy, które spadały na podłogę, i krzyki lekarzy. Po chwili wszystko ucichło, tak nagle, jak się zaczęło. Z pomieszczenia wyszła dosyć młoda, bo około trzydziestoletnia, lekarka. Hinata natychmiast stanęła, a inne osoby w korytarzu zniecierpliwieni patrzyli wyczekująco na blondwłosą (lekarkę). Hyuuga nie przyjechała tutaj sama, nie mogłaby, bo jest niepełnoletnia. Był z nią jej kuzyn i ojciec.
     - Operacja przebiegła pomyślnie – gdy Hyuuga usłyszała słowa lekarki, to od razu w jej oczach pojawiła się iskierka nadziei. – Ale, niestety, chyba nikt nie mógłby się domyślić, co się stało potem. Klacz wybudziła się wcześniej i najprawdopodobniej myślała, że wyścig nadal trwa. Nie zrobiła nikomu krzywdy, prócz sobie. Złamała sobie nogę, tym razem tylną. Nie możemy dla niej nic zrobić…
     Hinata od razu usiadła na krześle. W jej oczach stanęły łzy, których nie hamowała. Popłakała się, a twarz ukryła za włosami. Lekarka spojrzała na nią ze współczuciem, a potem podeszła do ojca kruczowłosej. Do niej samej podszedł jej kuzyn, Neji, który przytulił ją mocno do siebie i zaczął szeptać słowa pocieszenia.
     Nie pomogło jej to. Wiedząc, że jej klacz musi być uśpiona, wiedząc, że już nigdy nie będzie mogła z nią spędzać czasu… Płakała, bo nie mogła nic innego zrobić. Pytała się samej siebie, czemu wystartowała w tym wyścigu. Gdyby tego nie zrobiła, nic by się nie stało. Tori żyłaby…
     - M…mogę… o-ostatni raz… ją… - nie dokończyła, a lekarka pokiwała twierdząco głową.
     Hinata od razu wstała i poszła do sali. Gdy tylko weszła do pomieszczenia, natychmiast znalazła się przy swojej klaczy i pogłaskała ją po szyi.
     Tori patrzyła na nią TYM wzrokiem. Kruczowłosa niemal rozumiała co ona chce jej przekazać. Przytuliła się do klaczy, a potem szepnęła:
     - Obiecuję, że to zrobię… Dziękuje ci, że zechciałaś się ze mną zaprzyjaźnić i mi zaufać. Nigdy o tobie nie zapomnę. Spotkamy się po drugiej stronie… Żegnaj, Tori.
     Podczas gdy kruczowłosa mówiła, lekarz zrobił zastrzyk klaczy…
     Tori zamknęła swoje oczy.
     I nigdy już ich nie otworzy.

     Klacz pochowano na torze, na którym odbyła swój ostatni wyścig. Mówiono, że jeśli nic nie stałoby się Tori, to wygrałaby. Hinata sądziła inaczej. Jak dla niej, Tori WYGRAŁA.

     Siedziała w pustym boksie konia, niezbyt wiedząc co ze sobą zrobić. Obiecała Tori, że wyjawi swoje uczucia Naruto, ale brakowało jej odwagi. Po niedługim czasie stwierdziła, że dla odpoczynku, pojedzie na krótką przejażdżkę konną.  Albo chociaż na spacer…
     Postanowiła wziąć córkę Tori, Yamę4, na krótką przechadzkę, miała ona ledwie rok. Była jeszcze zbyt młoda, by zacząć ją ujeżdżać.
     Podeszła do boksu konia i zawołała go. Zaciekawiona klacz postawiła pionowo uszy. Hinata uśmiechnęła się. Wiedziała, że Yama przypomina swoją matkę nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania.
     Weszła do środka i na przywitanie dała klaczy przysmak. Założyła jej skórzany kantar, już z liną do trzymania, i wyszła z stajni.
      Po krótkim namyśle stwierdziła, że jeszcze lepiej pójść na padok. Klacz aż rwała się, żeby trochę powariować. Stwierdziła też, że lepiej będzie jeśli odepnie linę od kółka w kantarze. Spokojnie poszła na wyznaczone prze siebie miejsce.
     Usiadła pod jej ulubionym drzewem i przyglądała się Yamie, która dla zabawy zaczepiała inne konie, będące na pastwisku. Uśmiechnęła się szeroko.
     - Widać, że humor ci dopisuje – usłyszała znajomy głos. Spojrzała w stronę, z której dobiegał, i tak jak się spodziewała, zobaczyła uśmiechniętego Naruto, który chwilę później usiadł obok niej. Zarumieniła się lekko.
     - Ile razy mam ci powtarzać, żebyś do mnie tak nie podchodził? – zachichotała.
     - Ojj, przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać – również zaśmiał się.
     Zapadła cisza.
     - Miałem przekazać, że pan Hiashi chce z tobą coś omówić – powiedział niezbyt zadowolony. Widział, że niezbyt układa jej się z ojcem.
     - Olać. Nie mam ochoty z nim rozmawiać – prychnęła, wykazując brak szacunku dla rodzica. Naruto tego nie skomentował.
     - A… masz może… ochotę na spacer…?  - zapytał, zacinając się co chwilę.
    - Um… T-tak… Tylko… Co z Yamą?
    - Oj, nie martw się. Widziałem, jak Neji szedł do stajni. Nic jej się nie stanie – zapewnił. Wiedział, że Hinata traktuje tą klacz ze szczególną troską, dlatego, że jest to córka Tori. – No chodź! – wstał i wziął za rękę kruczowłosą, nie dając dojść jej do słowa.
   - A gdzie tak właściwie pójdziemy? – zadała pytanie. Była cała czerwona, a to chyba dlatego, że blondyn nadal trzymał jej rękę.
   - Na spacer do lasu. Znam takie miejsce, które na pewno ci się spodoba – odpowiedział, nie zwracając zbyt szczególnej uwagi na jej ,,kolorki”.
    Idąc ścieżką, Hinata wsłuchiwała się w odgłosy różnych ptaków. Dzięki temu, miarowo nabierała normalnych kolorów. Śpiew ptaków uspokajał ją.
    Nawet nie zauważyła, a znaleźli się na pięknej, kolorowej łące.  Był tam mały stawek, w którym nawet za dnia rechotały żaby, pojedyncze, małe drzewka oraz dużo różnych zwierząt. Chociażby, po przeciwnej stronie od nich, gdzie łąka zmieniała się w las, pasły się jelenie.
    - Pięknie – szepnęła Hinata, zauroczona widokiem. Nigdy nie pomyślałaby, że tu, w XX wiecznej Anglii istnieją takie miejsca. Kruczowłosa przeprowadziła się tu z woli jej ojca, bo tutaj popularniejsze były wyścigi konne, niż w Japonii. Na początku nie podobało jej się tu. Ale z czasem przekonywała się do tego kraju. A do końca przekonała się, gdy zaprzyjaźniła się z Naruto, który mieszkał tu od zawsze. Jedyne, do czego nie mogła przywyknął, było to, że Anglicy są bardzo otwarci. O wiele bardziej, niż Japończycy. A może to po prostu ludzie z Japonii byli zbyt zamknięci w sobie? Od jakiegoś czasu obstawiała to drugie.
    - Wiedziałem, że spodoba ci się tu – uśmiechnął się. – A teraz… GONISZ! – wrzasnął tak głośno, że jelenie przestraszyły się i natychmiast uciekły do lasu. Kolejny raz przekonała się o tym, jak otwarci są ludzie w tym kraju. Odpowiedziała na uśmiech blondyna i zaczęła go gonić.
     Biegła, próbując go złapać, od jakiś dziesięciu minut. Nadal jej umykał w ostatnim momencie. Według niej przegiął, kiedy wspiął się na dosyć wysokie drzewo, które rosło obok stawu. Żeby na nie wejść trzeba było skoczyć, obrócić się, chwycić gałąź a potem zahaczyć nogą o wystającą, ułamaną gałąź. Potem szło gładko. Postanowiła zaryzykować. Jeśli jej się uda to Naruto nie ma szans, żeby jej uciec.
     Skoczyła, obróciła się, ale nie udało jej się złapać drzewa. Wpadła z głośnym wrzaskiem do wody. Uzumaki, nie mógł opanować śmiechu, widząc, jak kruczowłosa wstała z wody. Z żabą na głowie. Przez to, że tak szaleńczo się śmiał, stracił równowagę i sam wleciał do stawku.
     Hinata podeszła do niego i klepnęła w ramię.
     - Nareszcie, udało mi się ciebie złapać – zaśmiała się.
     - Taa… Ale trochę mi mokro – narzekał.
     - To twoja wina.
     - Jak to moja? – krzyknął cienkim głosem, na co Hyuuga zachichotała.
     - Tak to. Twój pomysł, żeby wejść na to drzewo – oznajmiła, wychodząc z wody.
     - Dobra, wygrałaś… Aleee… - dotknął ją palcem wskazującym w czoło. – Gonisz.
     - Eee… - stała wmurowana, a blondyn uciekł kawałek od niej. – Nie ma mowy – oznajmiła, kładąc się na trawie.
     Uzumaki myśląc, że mówi ona na serio, podszedł do niej i usiadł obok. Chwilę później, Hinata zerwała się, klepnęła Naruto i uciekła.
     Blondyn uśmiechnął się i zaczął z zapałem ją gonić. Gdy był już blisko, bo jakieś dwa metry od niej, Hyuuga nagle stanęła. Nie mogąc tego przewidzieć, wpadł na nią, a podczas upadku ,,zamienili się miejscami”, przez co Hinata wylądowała na nim.
     Twarze mieli niebezpiecznie blisko siebie. Patrzyli sobie prosto w oczy. Kruczowłosa zarumieniła się i pomyślała, że teraz ma szanse, żeby TO zrobić.
     Zebrała w sobie całą odwagę i niepewnie złączyła jego usta ze swoimi. Patrzył na nią zdziwiony, ale po chwili oddał pocałunek, który stawał się coraz bardziej namiętny.
     Przerwali go dopiero, gdy zabrakło im tchu.
     Hinata zarumieniła się i skierowała swój wzrok gdzieś indziej, niż niebieskie oczy Uzumakiego.
     - Muszę ci coś powiedzieć… - wyszeptała i nie czekając na cokolwiek, mówiła dalej. – Chciałam powiedzieć ci to od dawna. Ale zawsze, gdy miałam to zrobić, moja odwaga uciekała dosłownie na drugi koniec świata. Naruto… K-kocham cię… Nawet nie wiem jak długo… - skończyła i zarumieniła się, o ile to możliwe, jeszcze bardziej.
     Naruto, słysząc, co mówi do niego Hyuuga, oniemiał. Sam od dawna żywił do przyjaciółki uczucie, ale nie chciał niszczyć ich przyjaźni…
     Spojrzał na nieśmiało wyczekujące odpowiedzi, oczy Hinaty. Uśmiechnął się do niej i przytulił ją do siebie, gdy zobaczył, jak zbierają się w niej łzy.
    - Hinata, również cię kocham – wyszeptał, a Hyuuga zaczęła szlochać.
    - Ojj, no… Nie płacz.
    - To łzy szczęścia – powiedziała, a on przytulił ją do siebie jeszcze bardziej. Kruczowłosa odwzajemniła uścisk.
    Po jakimś czasie wstali i ruszyli do domu…
    Hinacie oberwało się za to, że nie przyszła, ale niespecjalnie się tym przejęła.
    Nic nie mogło zniszczyć szczęścia, jakie uzyskała, gdy Uzumaki powiedział jej, że też ją kocha…

    Następnego dnia, z samego rana, stali nad grobem Tori. Hinata chciała pożegnać się z nią oraz zanieść kwiaty.
     - Będę za nią tęsknić – szepnęła kruczowłosa.
     - Wyobraź sobie, że Tori nadal pędzi przez tor.
     - Nie muszę tego robić. Ona nadal tu biegnie. Słyszę ją – oznajmił, uśmiechając się lekko. – Naruto?
     - Hm?
     - Jeśli konie idą po śmierci gdzieś indziej, niż ludzie, to ja zrobię wszystko, żeby mimo to, pójść tam gdzie one. I ciebie też chcę tam zabrać, nie będziesz zły? – zaśmiała się, co Uzumaki zaraz ,,pochwycił”.
     - No jasne, że nie. Chcę być przy tobie zawsze i wszędzie – przyciągnął ją do siebie, a chwilę później pocałował. – Kocham cię.
     - Ja ciebie bardziej – zachichotała słodko.
     - Osz ty… Znowu zaczynasz? – wspomniał ich powrót do domu, kiedy ,,kłócili się” o to, kto kogo kocha bardziej.
     - Oj tam, oj tam – powiedziała, a z daleka słychać było wołanie Neji’ego. Musieli wracać.
     - Idziesz? – zapytał blondyn widząc, że Hinata nie ruszyła się z miejsca.
     Spojrzała ona ostatni, dzisiejszego dnia, raz na grób konia. Podziękowała w duszy Tori, za to, że dzięki niej nareszcie zebrała odwagę, żeby wyznać swoje uczucia Naruto.
      Odwróciła się w stronę blondyna, chwyciła go za rękę i razem ruszyli w stronę samochodu.

I można z tej historii wyciągnąć morał: Stracenie czegoś, może ciebie przekonać, by zrobić rzecz, do której długo się zbierałeś. Ale doceniaj to, co masz!

v   

1Tori (jap.) - ptak
2Kaze (jap.) - wiatr
3Omoi (jap.) – ciężki
4Yama (jap.) - góra

*Secretariat – najszybszy ogier wyścigowy. Zdobył wiele nagród i ustanowił rekordy. Jednym z nich jest chociażby klasyczny bieg na 2000 metrów w Kentucky Derby. Ustanowił rekordowy czas – 59,40 sekund – uzyskał go na torze Churchill Downs i nie został on pobity od 1973 roku.
**Big Dear – japoński ogier wyścigowy. Zwyciężał (z tego co mi wiadomo) nie przerwanie przez 2 lata. Informacji zbyt dużo nie mam. Co więcej, nie ma na jego temat żadnych informacji w Internecie.

~   ~   ~ 

Na koniec chcę jeszcze dodać, ze oneshoty będę dodawać raz na jakiś miesiąc.
Przepraszam, że tak długo będziecie musieli na nie czekać. ^^"